MŚ w skokach 2019. Dawid Góra: Jedno słowo do przełknięcia i szanse na znacznie więcej

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Jeśli liderzy Pucharu Narodów, którzy kilkanaście dni wcześniej rozbili rywali w przedmistrzowskiej próbie nie zdobywają medalu, to jest porażka. Mamy znakomitych skoczków, ale muszą przełknąć to jedno niosące olbrzymi ciężar psychiczny słowo.

A do porażek nie są przyzwyczajeni. Choćby z tego powodu trudno jednoznacznie stwierdzić, jaka atmosfera panuje w kadrze. Po niedzielnym konkursie zawodnicy byli mocno podłamani, widać to było nie tylko po tym, co mówili, ale również, jak się zachowywali. Szczególnie Stefan Hula na pytania dziennikarzy odpowiadał wpatrzony w ziemię, cicho, ledwie było go słychać. Mówił, że to on zawalił pierwszy skok i dlatego reprezentacji zabrakło punktów w rywalizacji o podium.

To oczywiście prawda, ale równie dobrze lepiej mógł skoczyć Piotr Żyła. Kamil Stoch osiągał niezłe odległości, ale jego też stać było na więcej. Brak medalu w drużynówce nie jest więc winą Huli. Cała drużyna skakała poniżej swoich możliwości. Bergisel rzuciła klątwę na podopiecznych Stefana Horngachera, a ten nie potrafił znaleźć zaklęcia, żeby ją przełamać. Dlatego on też zawiódł. Niezależnie od tego, jak dobrze przygotował Polaków do mistrzostw świata, wina za niepowodzenie leży także po jego stronie.

Zamieszanie

Znamienna jest reakcja Austriaka po słabym pierwszym skoku Huli i drugim, przeciętnym. W zachowaniu Horngachera widać było wyraźne zadowolenie. A więc nie liczył na więcej i zdawał sobie sprawę z niskich możliwości swojego zawodnika. Z takich skoków być może mogliby cieszyć się Włosi, Kazachowie, Amerykanie, ale nie Polacy, po których spodziewano się medalu.

ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Przyszłość Horngachera? Tu nie chodzi o pieniądze

Ponadto, wciąż spore zamieszanie wprowadza fakt, że nie wiadomo, gdzie Horngacher rozpocznie pracę w kolejnym sezonie. Nie wytrzymał nawet Adam Małysz, który wprost po drużynowym konkursie stwierdził, że ogłoszenie decyzji przez trenera rozluźniłoby atmosferę. Wcześniej, po zawodach indywidualnych, Małysz powiedział dziennikarzom, że pracuje nad Horngacherem. To nie ściema. Polski Związek Narciarski naprawdę nie wie, czy Austriak zostanie w naszym kraju.

Nie wszystko jeszcze stracone. Polacy muszą wziąć przykład z Adama Małysza >>

Nie jestem przekonany, czy skoczkowie lepiej prezentowaliby się, gdybyśmy wszyscy otrzymali jasną deklarację od Horngachera. Niezależnie od tego, jaka by była. Ale tajemniczość wprowadziła zamieszanie, które nie pozwala skupiać się wyłącznie na zawodach sportowych. Austriak to fantastyczny fachowiec i jego pozostanie w Polsce byłoby świetną informacją. Swojej decyzji nie zdradza zapewne po to, aby nie odwracać uwagi od MŚ. Problem w tym, że stało się odwrotnie.

Szanse rosną

Średnia wieku polskiej reprezentacji skoczków w Seefeld jest stosunkowo wysoka, to w końcu nieco ponad 29. Nie jest to dobry prognostyk na przyszłość. Z drugiej strony doświadczenie, które zdobyli przez lata nie pozwoli naszym załamać się i na normalnej skoczni w Seefeld pokażą pełnię swojej aktualnej dyspozycji. Dla Stocha to w końcu już ósme mistrzostwa świata!

Przed zawodami na normalnym obiekcie można znaleźć sporo pozytywów, które pozwalają nadal wierzyć w medal dla któregoś z Polaków. Żyła, Stoch i Kubacki mają piorunujące wybicie z progu, co na niewielkim obiekcie ma olbrzymie znaczenie. Ten ostatni ponadto zawsze osiąga wysoką parabolę lotu. Na dużych skoczniach daje to złudzenie, że Polak zakończy skok poza rozmiarem skoczni, w rzeczywistości jednak ląduje wcześniej. Na mniejszym obiekcie ta techniczna cecha skoków Kubackiego może dać znacznie lepsze rezultaty.

Dawid Kubacki nie składa broni. "Jeszcze może być fajnie" >>

Ponadto w skokach niecały tydzień to naprawdę dużo. Można spokojnie potrenować na innej skoczni, poczuć ją, zapomnieć o tym, co stało się w Innsbrucku. 1 marca odbędzie się zupełnie inny konkurs. Oczywiście, piąte miejsce Stocha w sobotę i czwarte zespołu w niedzielę to nie jest tragedia. W obu przypadkach podium było względnie blisko. Ale liczyliśmy na medale i tylko zdobycie krążka można byłoby uznać za sukces. Jestem przekonany, że według zawodników jest dokładnie tak samo.

W Seefeld walka o medale zaczyna się od nowa. Mamy profesjonalistę na stanowisku trenera i zawodników o olbrzymich umiejętnościach potrafiących radzić sobie z presją, jaka na nich ciąży. Zacytuję Kubackiego: "Jeszcze może być fajnie!". Moment na podsumowanie MŚ jeszcze nie nadszedł.

Dawid Góra z Innsbrucku

Źródło artykułu: