MŚ Seefeld 2019: Werner Schuster wzruszająco o Eisenbichlerze: Niemcy mogą być dumni, że mają takiego sportowca

Getty Images / Na zdjęciu: Markus Eisenbichler
Getty Images / Na zdjęciu: Markus Eisenbichler

Trener niemieckich skoczków narciarskich, Werner Schuster, nie szczędzi pochwał mistrzowi świata, Markusowi Eisenbichlerowi. Według Austriaka, młody skoczek może służyć za wzór do naśladowania.

Na takie dni, jak miniona sobota i niedziela, Markus Eisenbichler czekał latami. Złoty medal w konkursie indywidualnym i krążek tego samego koloru wywalczony w "drużynówce" to dla niego bajka. Ziszczenie najskrytszych marzeń. To pewnie one w najtrudniejszych chwilach życia nie pozwalały mu się poddać i rzucić nart w kąt.

Był zresztą moment, kiedy nie miałby czego rzucać. 7 lat temu po upadku na treningu w Oberstdorfie pod znakiem zapytania stanęła nie tylko jego dalsza kariera, ale przede wszystkim to, czy w ogóle będzie chodził. Po latach przyznał, że, kiedy tuż po wypadku leżał na zeskoku i nic nie czuł, był pewien, że ze skokami koniec. Nie zaprzeczał, że w tym fatalnym upadku było trochę jego winy, bo w treningach bywał, jak to określił, "niedbały".

W szpitalu spędził prawie miesiąc. Dziś twierdzi, że miał wystarczająco dużo czasu na przemyślenia. - Powiedziałem sobie, że jeśli odzyskam sprawność, dam skokom jeszcze jedną szansę. Ale już nie tak na 80 procent, tylko według zasady: wszystko albo nic - przyznał w rozmowie z dziennikarzem portalu heimatsport.de.

ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Przyszłość Horngachera? Tu nie chodzi o pieniądze

Czytaj także: MŚ w skokach 2019. Dawid Góra: Jedno słowo do przełknięcia i szanse na znacznie więcej

Zanim dane było mu przeżyć prawdopodobnie dwa najpiękniejsze dni swojego życia, po drodze musiał przełknąć kilka gorzkich pigułek. W tym tę chyba najbardziej cierpką, podczas igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, kiedy nie został powołany do konkursu drużynowego. Jego koledzy wywalczyli srebrny medal, a on mógł być tylko obserwatorem.

Werner Schuster, trener niemieckich skoczków wspomina, że jego podopieczny błyskawicznie odnalazł się w tej sytuacji, do nikogo nie żywiąc urazy. Przeciwnie. - Powiedział tylko: to mnie nie złamie. I świętował z całą drużyną - mówi szkoleniowiec, dodając: - Jest cholernie ambitny. Nie znam nikogo, kto miałby taką zdolność podnoszenia się z porażek, jak on. Trudno się z tym nie zgodzić - nagranie, na którym Markus swoimi tańcami celebrował sukces kolegów, mówiło samo za siebie.

Czytaj także: MŚ w skokach 2019. "Ten Gość był nie do pokonania". Adam Małysz docenił Markusa Eisenbichlera

Dla tych, którzy znają historię skoczka, jego szaleńcza radość i wielkie emocje, jakie uwalniał z siebie po zdobyciu złotych medali w Innsbrucku, są w pełni zrozumiałe. Fakt, że ta euforia udzieliła się nie tylko jego rodakom, ale i skoczkom z innych krajów, to dodatkowy dowód na to, jak bardzo Niemiec zasłużył, ale i potrzebował tego zwycięstwa.

- To nie była usłana różami droga. Było w niej mnóstwo dziur. Niemcy mogą być dumni, że mają takiego sportowca. Może być wzorem do naśladowania - opowiadał dziennikarzom Schuster. Niedzielny konkurs był dla niego samego, ale przede wszystkim jego podopiecznych kolejnym potwierdzeniem, że po burzy zawsze wychodzi słońce.

- My jesteśmy po prostu ciężką pracą. Odnosiliśmy porażki, ale myślę, że wychodziliśmy z nich silniejsi - podsumował Schuster, który spokojnie i cierpliwie odpowiadał na pytania dziennikarzy. Nie musiał wznosić żadnych okrzyków. Markus zrobił to za niego. Na podium wykrzyczał wszystkie rozczarowania, które w Innsbrucku zastąpiła euforia i spełnienie.

Z Seefeld Barbara Toczek

Źródło artykułu: