Skoki. Olbrzymia dziura załatana. Adam Małysz: Teraz powinno być łatwiej

Newspix / ADAM JASTRZEBOWSKI / Na zdjęciu: Adam Małysz
Newspix / ADAM JASTRZEBOWSKI / Na zdjęciu: Adam Małysz

Coraz więcej dzieciaków chce skakać. Sukcesy Dawida Kubackiego i Kamila Stocha wreszcie zrobiły swoje. - To dla nas jeden z lepszych okresów - przyznaje dyrektor w Polskim Związku Narciarskim.

- Kiedyś była Małyszomania, teraz jest Stochomania. Widać to w samych klubach - twierdzi Jan Szturc, wujek i pierwszy trener Adama Małysza.

Dyrektor w PZN dodaje, że w przypadku Szturca, działa już samo nazwisko szkoleniowca. To "trener wszech czasów", dzieci go uwielbiają. Miał okres, kiedy nie trenował. Potem wrócił i po ponownym rozpoczęciu szkolenia, nagle pojawili się nowi chętni do skakania.

Małysz widzi progres jednak nie tylko w Wiśle. - Teraz powinno być łatwiej. Jest więcej zawodników, którzy mogą stawać na podium i wygrywać. Dzieciaki mają na kim się wzorować. Jak nie na Piotrku Żyle, to na Dawidzie Kubackim. Jak nie na Dawidzie, to na Kamilu Stochu. To jest dla nas jeden z lepszych okresów do zachęcenia dzieciaków, aby przyszły na skocznie - podkreśla w rozmowie z WP SportoweFakty ikona polskiego sportu.

ZOBACZ WIDEO: Peter Schmeichel: Robert Lewandowski do Manchesteru United!

W siedem miesięcy przytył 15 kg. Andreas Stjernen martwi się o swoją wagę >>

Trudno o konkretne liczby, ale warto przypomnieć czasy sprzed sukcesów Małysza, kiedy zawodnicy na poziomie Roberta Matei, Wojciecha Skupnia czy Łukasza Kruczka reprezentowali Polskę w najważniejszych zawodach, a dziś zapewne nie dostaliby się do kadry A. Przynajmniej jeśli chodzi o wyniki. Poziom szkolenia i organizacja treningów były na innym poziomie, więc skoczkowie mieli też znacznie mniejsze szanse na rozwój. Nabór prowadzony z kilkudziesięciu dzieciaków, a nie kilkunastu, też robi zdecydowaną różnicę.

Jednocześnie przestrzega, aby nie przyzwyczajać się do tej sytuacji. Nie potrwa ona długo. Coraz mniej dzieci bowiem uprawia sport.

- To jest problem i trudno przewidywać poprawę. Teraz jednak tworzą się kluby, choćby Eve-nement, gdzie dzieciaki mają świetne warunki. I ciągle pojawiają się nowi. Oby ta tendencja trwała jak najdłużej - mówi Małysz.

Zwiększone zainteresowanie skokami wśród najmłodszych oznacza nowe talenty. Szturc zaznacza, że widzi "perełki". Mamy takich zawodników w wieku od ośmiu do jedenastu lat.

- Startują z powodzeniem ze swoimi rówieśnikami z zagranicy. Miejmy nadzieję, że ich kariera będzie wciąż się rozwijać. Niebawem przejdą na skocznie normalne. A jak tam sobie poradzą, dopiero się okaże - tłumaczy Szturc.

Polskie i światowe legendy sportu - rozpoznajesz je na zdjęciach? >>

Najtrudniejszy okres w rozwoju skoczka przychodzi po 10. roku życia. Trwa nawet do 18.

- Większość z zawodników zastanawia się, co dalej. Jest świetnie, kiedy odnosi się sukcesy, ale w momentach kryzysowych może być naprawdę trudno. Młodzież wchodzi w dorosły wiek i zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma pieniędzy na utrzymanie. Wielu z nich nie poszło na studia, bo skoncentrowało się na sporcie - opowiada Małysz.

Tymczasem statystyka jest nieubłagana. Dyrektor w PZN podsumowuje, że jest naprawdę dobrze już w sytuacji, kiedy z 30 zawodników z naboru, do wieku seniorskiego zostaje pięciu. To chłodzi nadzieje, ale wybór z większej liczby skoczków niemal zawsze skutkuje dobrymi wynikami w grupie seniorskiej.

Źródło artykułu: