PŚ w skokach. Takiego sezonu jeszcze nie było. Mnóstwo nowości i olbrzymia nadzieja w głosie Adama Małysza

Newspix / Michał Chwieduk / Na zdjęciu: Adam Małysz
Newspix / Michał Chwieduk / Na zdjęciu: Adam Małysz

Zmiana trenera, odmienny cykl przygotowań Kamila Stocha i nowinka techniczna. Polacy wchodzą w sezon Pucharu Świata z przytupem. - Już widać efekty - cieszy się Adam Małysz.

Dawid Góra, WP SportoweFakty: Wydaje mi się, że, mimo wszystko, mamy prawo odczuwać swego rodzaju niepokój.

Adam Małysz: Dlaczego?

Jest nowy trener. Tak naprawdę dopiero po pierwszych konkursach poznamy efekty sezonu przygotowawczego.

Nowy-stary trener. To były asystent Stefana Horngachera. Jest też Grzesiek Sobczyk. Wielkich zmian nie ma. Oczywiście, pewne nowe elementy są wprowadzone, ale wszystko jest dokładnie przemyślane przez Michala Doleżala. Ja nie widzę żadnego zagrożenia.

Lato pokazało, że jesteśmy w dobrym miejscu. Forma chłopaków jest wysoka i może być tylko lepsza. Cały czas nad nią pracujemy. Oczywiście trenera rozlicza się dopiero po sezonie, więc trochę potrwa, zanim poznamy efekty jego pracy. Ale obecnie najważniejsze, aby wszyscy byli zdrowi.

Pomóc ma nie tylko efekt nowej miotły po zmianie trenera, ale też nowe obuwie. Polska nowinka techniczna. Podobno rywale wpadli w popłoch, kiedy zobaczyli ten element u naszych skoczków.

Wreszcie to mamy! To była nasza tajemnica. Od trzech lat próbowałem porozumieć się z polską firmą. Wiadomo, na początku były trudności, ale od roku ściśle współpracujemy i jesteśmy na dobrej drodze. Nie ma możliwości zrobić czegoś idealnego w tak krótkim czasie, ale poziom tego obuwia już jest bardzo wysoki. Wysoki jest też poziom usług świadczonych przez firmę Nagaba. Kiedy chłopaki pojawili się w nowych butach na skoczni w Klingenthal, od razu zaczęły się pytania od naszych przeciwników.

20 lat i koniec. Bartosz Czyż tłumaczy, dlaczego zakończył karierę. "Długo biłem się z myślami" >>

Na świecie jest mnóstwo firm, które próbowały wejść w branżę. Mamy narty, kombinezony, kaski, a z butami zawsze był problem. Została jedna firma, buty często nie przychodziły takie, jakie zamawialiśmy. Do tego trzeba było długo czekać. Zniechęcano mnie do tego pomysłu, bo wiele firm poległo, buty do skoków są niezwykle skomplikowane. Tym bardziej zrobienie czegoś, co będzie lepsze niż u konkurencji, graniczy z cudem. Tymczasem my jesteśmy na dobrej drodze!

ZOBACZ WIDEO: Jest nadzieja dla Macieja Kota. Wyraźna poprawa

Jak sprawdza się nowy sprzęt?

Modyfikujemy różne rzeczy, ale już nowością jest indywidualne dopasowanie do każdego zawodnika. Każdy skoczek rozmawiał z inżynierami i nasze uwagi są brane pod uwagę.

Będzie zmiana lidera kadry? Dawid Kubacki jest aktualnym mistrzem świata, poza tym w lecie radził sobie znakomicie.

Skacze bardzo dobrze, ale latem zawsze tak było. Jest mistrzem świata, więc zrobił olbrzymi postęp, jeśli chodzi o zawody zimowe. Musimy jednak zaczekać. Na razie to wciąż Kamil jest liderem. Trzyma w ręku tę pałeczkę od dawna. Jego osiągnięcia są wybitne, kilka lat temu w sposób naturalny przejął rolę lidera. Wciąż musi temu sprostać. Nawet, kiedy jego skoki są słabsze, przychodzą następni, którzy skaczą świetnie, a jednak to on nadal jest liderem.

Trudno sobie wyobrazić, aby to się zmieniło, choć oczywiście nie mówię "nie". Wszystko zależy też od tego, jak wypadnie Piotrek, Kuba, Maciej i cała reszta. Żeby przejąć pałeczkę lidera, trzeba być w niezwykle wysokiej formie. Być nie do pokonania w danym sezonie. Można być dobrym na poszczególnych zawodach i długo utrzymać wysoką dyspozycję, ale całościowo zawsze pojawiają się skoki formy. Właśnie po takich momentach można poznać lidera - Kamil, nawet w słabszych chwilach, potrafi nie wypadać z pierwszej dziesiątki i radzić sobie z presją tego "najlepszego". Przecież każdy porównuje się z liderem i chce go pokonać.

Jak obecnie wygląda forma Stocha?

Cały czas skacze bardzo stabilnie, poprawił wiele elementów. Jego forma idzie ku górze. Lato było w kratkę, ale już zdążyliśmy się przyzwyczaić, że on, dopiero, kiedy przyjdzie zima, mocniej odczuwa atmosferę zawodów. Kiedy czuje chłód i zgiełk na skoczni, jego forma się kształtuje, zaczyna wygrywać.

Kamil nieco inaczej przygotowywał się od sezonu niż pozostali skoczkowie. Po ostatnich zawodach w Planicy potrzebował więcej odpoczynku. Nie tylko psychicznego, ale też fizycznego. Odkąd przyszedł Horngacher, zawodnicy mieli bardzo niewiele przerw. Mogli jechać na wakacje, ale już drugiego tygodnia podczas urlopu musieli trenować. Kiedyś kwiecień mieli wolny, a za Austriaka koniec marca i początek nowego miesiąca oznaczał też początek nowego sezonu. Kamil poprosił więc o czas na treningi, ale indywidualne. Chciał czuć luz psychiczny. Chciał trenować, ale bez sztywnych ustaleń. Trenerzy zgodzili się na takie rozwiązanie.

Pamiętam, że ja również wielokrotnie potrzebowałem czegoś takiego. Nagle wkrada się monotonia, zastanawiasz się, ile jeszcze będziesz mieć sił. Po tego typu odpoczynku zaczynasz tęsknić i czuć nową siłę.

Kadra A i jej zaplecze ściśle teraz współpracują. To pozwoli wyłonić nowe nazwiska do walki o czołówkę?

Ta współpraca była zawsze, ale faktycznie nie na takim poziomie. Widać, że teraz chłopaki z kadry B bardzo się podciągnęli. Za Horngachera było ogólne przekonanie, że jeśli skaczesz w zapleczu, to nawet jak będziesz lepszy, nie masz szans na udział w Pucharze Świata. Oczywiście nie do końca tak było, ale opinia robiła swoje. Teraz jest zupełnie inaczej.

Stefan Horngacher: To co osiągnąłem z kadrą Polski jest już historią >>

Mamy narybek młodych talentów, ale sporo jest też juniorów. W wieku seniorskim niestety nie dysponujemy wieloma zawodnikami. Tym bardziej jest o co walczyć. Trochę potrwa zanim juniorzy osiągną określony poziom, ale już widać efekty wspólnych treningów. Choćby wysoka forma Klemensa Murańki. Wywalczył kwotę na starty w PŚ. Jest Olek Zniszczoł, Andrzej Stękała. Ten drugi miał kończyć karierę, a Maciek Maciusiak przekonał go do powrotu. Jest też Paweł Wąsek. Będziemy sobie radzić najlepiej, jak potrafimy. Nazwiska są.

Wreszcie stan zaplecza nie jest opłakany.

Mamy znacznie lepszą sytuację. Parę lat temu trochę zawalono sprawę z juniorami. Część pokończyła kariery i zrobiła się dziura. Właściwie nie dysponowaliśmy zawodnikami w wieku juniorskim, którzy płynnie przechodzili do seniorów. Jak już mieliśmy kolejne nazwiska, to znowu trzeba było czekać na juniorów aż dojdą do pewnego poziomu.

Mimo tego od lat kadra skacze na takim poziomie, że kibice często czują zawód, kiedy Polak nie wygrywa klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. To przeszkadza?

Nasi kibice są naprawdę bardzo wyrozumiali. To fani z najwyższej półki. Są z reprezentacją na dobre i na złe. Polak w pierwszej trójce to jest duży sukces. Nie zawsze jest się dominatorem. Nie bez przyczyny jednak jesteśmy najlepszym narodem w skokach narciarskich. Wywalczyliśmy to, mimo że indywidualnie najczęściej wygrywał Kobayashi. Liczy się cały zespół. To jest świetny dowód na to, że nie musimy celować w jednego zawodnika. Wciąż są inni, którzy mogą go, choćby na chwilę, zastąpić. Kibice bardzo to cenią.

Kiedy podczas sezonu w skokach narciarskich mają odbyć się mistrzostwa świata czy igrzyska olimpijskie, wiadomo, do czego w szczególności przygotowują się poszczególne ekipy. Na marzec zaplanowano mistrzostwa świata w lotach, ale domyślam się, że nie jest to docelowa impreza. Skupiacie się więc na Pucharze Świata?

Mimo wszystko mówimy o mistrzostwach świata. To jest więc najważniejsza impreza w sezonie. Nieważne, czy to skoki, czy loty. To jest nasz cel. Oczywiście do tego dochodzi też Turniej Czterech Skoczni, Raw Air itd. Dobrze się wykazać. Dla samego Kamila loty są o tyle ważne, że w mistrzostwach świata nie ma przecież jeszcze złotego medalu. Na pewno chętnie by go przygarnął. Szczególnie, że zawody odbędą się w uwielbianej przez niego Planicy.

Jeśli chodzi o drużynę, mamy duże szanse na sukcesy. Trzeba mieć czterech stabilnych zawodników. W tego typu konkursach, jak wiemy, wystarczy jedno słabsze ogniwo, aby przegrać.

Komentarze (0)