Piotr Żyła to zdecydowanie jedna z najbarwniejszych postaci polskich skoków narciarskich w historii. Wbił się do świadomości kibiców nie tylko dzięki sukcesom sportowym, ale swoimi wypowiedziami i charakterystycznym stylem bycia.
Dziś skoczek nadal potrafi rozbawić podczas wywiadu, jednak jest już zdecydowanie innym zawodnikiem i zachowuje się bardziej poważnie. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Żyła przekonuje, że popularność w pewnym momencie go przytłoczyła.
PŚ w skokach. Rosjanie dają radę. Czytaj więcej--->>>
- To wszystko urosło i bywało różnie, nie ukrywam. Każdy człowiek miewa różne nastroje. Na początku wszystko było nowe i jednocześnie ciekawe. Później stało się jednak trochę uciążliwe, a dzisiaj... już się przyzwyczaiłem - tłumaczy.
ZOBACZ WIDEO Skoki narciarskie. Michal Doleżal o upadku Żyły. "Ugięły się pode mną nogi"
Skoczek przyznaje, że dorósł do bycia rozpoznawalnym, jednak w pewnym momencie było mu bardzo ciężko się w tym odnaleźć.
- Nie oglądam się za fotoreporterami, już przestałem. Jak już mówiłem, mam to gdzieś. Żyję sobie i nie daję się zwariować. Chociaż przyznaję, w pewnym momencie się dałem. Ludzie szeptali mi za plecami, miałem milion znajomych, których jednak w ogóle nie znałem. To było dziwne uczucie i musiałem postawić tamę. Rozwiązanie zawsze jest proste, odciąć się i żyć.
Brązowy medalista z MŚ w Lahti (2017) twierdzi, że już nauczył się oddzielać sprawy prywatne od swojej pracy na skoczni. Dodajmy, że w ubiegłym roku media szeroko komentowały jego rozstanie i rozwód z żoną Justyną.
- To wszystko, co się dzieje na zewnątrz nie może zaprzątać głowy. Nauczyłem się, że jeden z kluczy do sukcesu, to skupienie na pracy, a nie sprawach wokół, bo z tego nigdy nic dobrego nie wychodzi.
W ten weekend Żyła i jego koledzy z reprezentacji Polski wystartują w zawodach Pucharu Świata w Niżnym Tagile. W piątkowym kwalifikacjach do sobotniego konkursu skoczek zajął 29. miejsce (więcej TUTAJ).