Prognozy pogody nie są optymistyczne. W porze konkursu prognozowany jest wiatr o średniej sile aż 7 m/s. Do tego ma padać deszcz ze śniegiem. W takich warunkach może być trudno przeprowadzić dwuseryjny konkurs, nie mówiąc już o tym, że będzie on miał niewiele wspólnego ze sprawiedliwą rywalizacją.
Nadzieją dla organizatorów, skoczków i samych kibiców są jednak wydarzenia z piątku na Vogtlandarenie. Tego dnia w Klingenthal również miało bardzo mocno wiać. Tymczasem na samej skoczni podmuchy nie były aż tak silne i zarówno treningi jak i późniejsze kwalifikacje przeprowadzono bardzo sprawnie.
Jedynym problemem, z jakim skoczkowie zmagają się od początku tego sezonu, były znów loteryjne warunki. Niektórzy zawodnicy mieli w kwalifikacjach mocny wiatr pod narty. Inni skakali prawie w ciszy albo z minimalnym wiatrem w plecy. W większości przypadków, może poza fenomenalnie dysponowanym Stefanem Kraftem, w kwalifikacjach odlatywali tylko Ci, którzy trafili na mocniejszy podmuch pod narty.
ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Apoloniusz Tajner chce nowego skoczka w rodzinie. "Za pięć lat zaczniemy próby"
Na podobną sytuację trzeba zatem przygotować się w sobotniej drużynówce. Jeśli uda się ją rozegrać, warunki zapewne będą dość loteryjne i oprócz umiejętności sportowych trzeba będzie mieć szczęście do wiatru. W piątek takowe mieli Piotr Żyła oraz Dawid Kubacki i znakomicie to wykorzystali. Skoczyli odpowiednio 135,5 oraz 131 metrów i zajęli 3. oraz 7. miejsce w kwalifikacjach (relacja z nich TUTAJ).
Ich skoki dały nadzieję, że Biało-Czerwoni w sobotnie popołudnie włączą się do walki nie tylko o podium, ale nawet o zwycięstwo. Przed trzema laty Polacy właśnie w Klingenthal zaskoczyli świat. Skakali kapitalnie. Oddali osiem bardzo dalekich skoków i z przewagą ponad 40 punktów na drugą reprezentacją Niemiec - po raz pierwszy w historii - wygrali drużynowy konkurs Pucharu Świata (przypominamy o tych zawodach TUTAJ)
Teraz, z tamtego składu, Michal Doleżal wymienił tylko jedno ogniwo. Macieja Kota zastąpił Jakub Wolny. W drużynie pozostali natomiast Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Z tej czwórki, w sobotnie popołudnie, najbardziej można obawiać się o formę Wolnego. W sezonie 2019/2020 bielszczanin nie skacze jeszcze tak dobrze jak ubiegłej zimy. W piątek w kwalifikacjach uzyskał 118 metrów. Dla porównania Maciejowi Kotowi zmierzono 125,5 metra.
Dlaczego zatem w drużynie jest Wolny? 24-latek skakał w kwalifikacjach z wiatrem w plecy (jego kolega z kadry z podmuchami pod narty) i jak na take warunki poradził sobie bardzo dobrze. Przy podobnym wietrze Norwegowie Daniel Andre Tande i Johann Andre Forfang skoczyli jeszcze bliżej. Najprawdopodobniej Michal Doleżal założył, że przy korzystnych warunkach Wolny będzie w stanie lepiej wykorzystać je niż Maciej Kot i dlatego właśnie postawił na mistrza świata juniorów z Predazzo.
Zwycięstwo Polaków nie jest niemożliwe w sobotę, ale będzie je znacznie trudniej osiągnąć niż trzy lata temu. Głównymi faworytami konkursu są Austriacy, liderzy Pucharu Narodów ze świetnie skaczącym Stefanem Kraftem. Mocni powinni być Norwegowie, ale głównie wtedy jeśli trafią na mocny wiatr pod narty. Chęć walki o podium mają także Japończycy z odradzającym się Ryoyu Kobayashim (w piątek wygrał obie serie treningowe), Słoweńcy i oczywiście Niemcy, prowadzeni przez Stefana Horngachera.
Jeśli tylko wiatr pozwoli, to konkurs zapowiada się bardzo emocjonująco. Początek pierwszej serii o godzinie 16:00, a treningu o 14:45. Relacja na żywo oraz podsumowanie zmagań na WP SportoweFakty.