Cierpliwy rzemieślnik. Philip Aschenwald małymi krokami zbliża się do czołówki

PAP/EPA / CHRISTIAN BRUNA / Na zdjęciu: Philipp Aschenwald
PAP/EPA / CHRISTIAN BRUNA / Na zdjęciu: Philipp Aschenwald

Choć skoczek z Ramsau im Zillertal na swoim koncie nie ma jeszcze spektakularnych osiągnięć, stabilna forma, konsekwencja i wsparcie ojca przynoszą dobre efekty. 24-latek coraz śmielej puka do drzwi światowej elity.

Po zakończonym w Święto Trzech Króli 68. Turnieju Czterech Skoczni, oprócz Stefana Krafta, w pierwszej "10" Pucharu Świata jest tylko jeden Austriak. Nie jest nim jednak legendarny Gregor Schlierenzauer, czy utytułowany Michael Hayboeck, a Philipp Aschenwald, który w Pucharze Świata zadebiutował cztery lata temu, i prawie tyle samo czekał na awans do Top 10.

W międzyczasie nie brylował na skoczniach, ale jego nazwisko i tak od lat było znane w świecie sportów zimowych. Wszystko za sprawą ojca, Hansjoerga, brązowego medalisty olimpijskiego w kombinacji norweskiej. Do skoków zachęcił Philipa jednak inny członek rodziny:

- Mam starszego brata, który zaczynał trenować kombinację, i tym samym skoki. Ja też chciałem tego spróbować! W wieku ośmiu lat po raz pierwszy skoczyłem z najmniejszej, 15-metrowej skoczki w Mayrhofen - mówił w rozmowie z dziennikarzem rofankurier.at.

ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Nikt nie stawiał na sukces Dawida Kubackiego w TCS. "Pozazdrościć charakteru"

Pierwszym sukcesem na międzynarodowej arenie był brązowy medal, który razem z kolegami wywalczył w 2015 roku podczas Mistrzostw Świata Juniorów w kazachskich Ałmatach. Trzy lata później zwyciężył w klasyfikacji generalnej Letniego Pucharu Kontynentalnego.

Czytaj także: Skoki narciarskie. 68. Turniej Czterech Skoczni. Adam Małysz apeluje: Wspierajcie Dawida, może zapisać piękną kartę

Za trenerskich czasów Heinza Kuttina Aschenwald startował głównie w Pucharze Kontynentalnym - dziewięciokrotnie stawał na podium, z czego trzy razy wygrywał - i tylko sporadycznie pojawiał się w Pucharze Świata. Dopiero gdy szkoleniowcem został Andreas Felder, Tyrolczyk na dobre zasilił szeregi drużyny startującej w "I Lidze".

Małym przełomem były dla niego ubiegłoroczne zawody w niemieckim Oberstdorfie. Po mizernej pierwszej części sezonu, w drugim z konkursów po raz pierwszy w karierze wskoczył do najlepszej "10" i jego pucharowy los odmienił się.

Wielkie sportowe życzenie spełniło się jednak dopiero kilkanaście dni później: otrzymał szansę startu w odbywających się w jego rodzinnym Tyrolu mistrzostwach świata. Nie zmarnował jej. Do domu wrócił z dwoma srebrnymi medalami zdobytymi w konkursie drużynowym i konkursie mieszanym. Niewiele brakowało, by po krążek sięgnął również w pamiętnym konkursie indywidualnym w Seefeld. Ostatecznie zakończył go jednak tuż za podium, na czwartym miejscu.

Czytaj także: Skoki narciarskie. 68. Turniej Czterech Skoczni. Kubacki przeszedł do historii. Tylko jeden skoczek miał wyższą notę

Aschenwald nie ukrywa, że w jego sportowej drodze ważną rolę odgrywa ojciec. - Tato bardzo wspiera mnie mentalnie. Sam uprawiał sport na poziomie zawodowym, i jest trenerem mentalnym. Prowadzimy długie rozmowy i wykonujemy odpowiednie dla tej płaszczyzny ćwiczenia. Przede wszystkim bardzo pomaga mi wizualizacja - wspominał w rozmowie dla rofankurier.at

Pomoc Hansjorga Aschenwalda i zapał syna nie idą w las. Latem podczas zawodów w Hinzenbach zajął drugie miejsce, a trwający właśnie sezon Pucharu Świata 2019/20 jest zdecydowanie najlepszym w jego karierze.

- Jestem gotowy na zimę. Więcej niż gotowy! Czuję dreszczyk na myśl o tych wszystkich pucharowych przystankach. Bardzo dobrze się przygotowałem i trenowałem odpowiednio, by moja forma była jeszcze stabilniejsza - pisał na swojej stronie jeszcze przed rozpoczęciem cyklu. Już teraz wiadomo, że nie rzucał słów na wiatr. Dotychczas tylko raz uplasował się poza pierwszą "20", i aż pięciokrotnie zawody kończył wśród najlepszych dziecięciu zawodników, z czego dwukrotnie stawał na podium.

Tym samym zdołał już z nawiązką osiągnąć dwa z trzech celów, które wyznaczył sobie przed rozpoczęciem zimy. Postanowił wtedy: poprawić wyniki indywidualne i wskoczyć na podium, podczas mistrzostw świata w lotach razem z drużyną walczyć o medal, znaleźć się w Top 15 generalnej klasyfikacji PŚ. Szanse na realizację ostatniego zamierzenia na razie są duże - Austriacy prowadzą w klasyfikacji Pucharu Narodów.

W ostatnim czasie Aschenwald zadbał także o to, co dla sportowców - profesjonalistów również ma duże znaczenie - szeroko pojęty "marketing". Jego interesów pilnuje teraz agencja marketingu sportowego należąca do Toniego Innauera i Wolfganga Schwarzmanna. - Bardzo się cieszę, że znalazłem nowych partnerów, którzy we nie wierzą i którzy mi zaufali.

Sprzymierzeńca 24-latek ma także w Andreasie Felderze. - Philip już przed rokiem pokazał się z bardzo dobrej strony. Teraz tryska pewnością siebie, bo wiele rzeczy funkcjonuje u niego samo z siebie - tak jeszcze w grudniu, w rozmowie z przedstawicielami rodzimych mediów, chwalił podopiecznego szkoleniowiec, podziwiając również pracy Aschenwalda. Decyzja o włączeniu go do pierwszego składu była pewnie jedną z lepszych, jakie podjął w czasie dotychczasowej trenerskiej posługi, a najlepszym tego dowodem będzie pierwszy triumf skoczka, do którego mu coraz bardziej po drodze.

Komentarze (0)