Po niemrawym początku sezonu, w którym zebrał zaledwie 144 punkty Pucharu Świata, Dawid Kubacki wszedł wreszcie na najwyższe obroty. W Turnieju Czterech Skoczni nie miał już sobie równych, pewnie triumfując i zdobywając drugą najwyższą notę w historii całego cyklu. Czy po tej wygranej kibice mogą zacząć nieśmiało marzyć o Kryształowej Kuli dla Polaka? Choć sezon jeszcze długi, a przewaga Ryoyu Kobayashiego wynosi aż 200 punktów, to wciąż jak najbardziej wszystko jest możliwe.
Być jak Stoch i Małysz
Analogii i wzorców Kubacki nie musi szukać daleko. Już po triumfie Dawida w Bischofschofen, wraz ze Stochem i Małyszem zostali określeni mianem "Trzech Króli". Oprócz wygranej we wspomnianym cyklu, cała trójka ma już także na koncie tytuły indywidualnych mistrzów świata. Kubackiemu w porównaniu do starszych kolegów po fachu brakuje przede wszystkim Kryształowej Kuli. Czy może to się zmienić już po tym sezonie? Łatwo nie będzie, jednak jak dotąd, gdy Turniej Czterech Skoczni padał łupem Polaka, to do ostatnich chwil sezonu mogliśmy emocjonować się jego walką o zwycięstwo w Pucharze Świata, najczęściej walką zwycięską.
Jako pierwszy spośród zawodników znad Wisły cykl ten zwyciężył oczywiście Adam Małysz w sezonie 2000/2001. Wówczas także nikt nie spodziewał się triumfu naszego zawodnika. Przed samym turniejem dzielił i rządził Martin Schmitt, choć to może duże słowa, bo odbyły się wówczas tylko 3 konkursy, a aż 5 zostało odwołanych. Schmitt zdobył w nich jednak 250 punktów, a Małysz... 29. Jednak od tego momentu rozpoczęła się dominacja "Orła z Wisły", który nie tylko wygrał TCS, ale też zdobył swoją pierwszą Kryształową Kulę z przewagą aż 351 punktów nad drugim Schmittem.
ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Nikt nie stawiał na sukces Dawida Kubackiego w TCS. "Pozazdrościć charakteru"
Czytaj także: Skoki narciarskie. Puchar Świata w Titisee-Neustadt odbędzie się zgodnie z planem
Również Kamil Stoch, po tym, gdy wznosił w Bischofschofen Złotego Orła, zawsze do samego końca walczył o triumf w klasyfikacji generalnej. Pierwsze podejście, zakończyło się jednak niepowodzeniem. W sezonie 2016/2017 musiał bowiem uznać wyższość Stefana Krafta. Austriak wyszarpał triumf naszemu rodakowi dosłownie na ostatniej prostej, kiedy to osiągnął niesamowitą formę zwyciężając 4 z 5 kończących sezon konkursów.
Rok później jednak nie było już na Polaka mocnych i to Stoch zdecydowanie odsadził resztę stawki, choć przed rozpoczęciem konkursu w Oberstdorfie tracił do liderującego Freitaga ponad 200 punktów, sezon kończył z przewagą 373 "oczek".
Jeżeli dodamy do tego, że w ostatnich 4 latach, trzykrotnie to właśnie triumfator TCS sięgał po Kryształową Kulę, to pozwala patrzeć w przyszłość ze sporą dawką optymizmu.
Czytaj także: Skoki narciarskie. Tilen Bartol przeszedł artroskopię kolana. W tym sezonie już nie wystartuje
Oczywiście, powyższe analogie, to jednak wciąż jedynie historia i statystyka, która nijak nie wpływa na samą formę Kubackiego, ale przede wszystkim pokazuje, że dla fanów znad Wisły to może być naprawdę pełen emocji sezon.
Zwłaszcza, że w przypadku Dawida wcale nie trzeba pokładać całej wiary tylko w historycznych zapiskach. Przecież przed sezonem, po świetnym w jego wykonaniu Letnim Grand Prix, większość ekspertów stawiała, że to właśnie Kubacki będzie największym rywalem Ryoyu Kobayashiego w walce o Kryształową Kulę.
I choć nie najlepszy początek sezonu nieco te głosy przytłumił i odsunął w niepamięć, to ostatnie tygodnie pozwalają ponownie rozbudzić nadzieje. I nie mówmy tu o żadnym mitycznym pompowaniu balonika. Bo czy w Polsce musimy czekać, aż dany zawodnik wyrobi sobie kilkaset punktów przewagi, by zacząć marzyć o końcowym triumfie? Nikt od Dawida nie wymaga cudów, ale jednocześnie warto wierzyć, że w tym sezonie wciąż może dokonać kolejnych wielkich rzeczy. Wszak triumf w Turnieju Czterech Skoczni wydawał się przecież dużo większą abstrakcją.