Skoki narciarskie. Wielka Krokiew dała bolesne lekcje Stochowi. Polak nie chce słyszeć o klątwie
Kamil Stoch dwa ostatnie konkursy indywidualne Pucharu Świata w Zakopanem kończył już na pierwszej serii. Wielka Krokiew udzieliła mu dość bolesnych lekcji.
Rok później sytuacja znów się powtórzyła. Tym razem Stoch przyjechał do Zakopanego po dwóch miejscach na podium w Predazzo. Tysiące kibiców na trybunach pod Wielką Krokwią znów przeżyło spory zawód, bo ich ulubieniec znów przegrał z pogodą, choć winy na warunki zganiać nie chciał.
- Okazało się, że nie jestem w stanie oddać skoku przy pełnym zaangażowaniu, pełnej koncentracji i adrenalinie, która zawsze się udziela podczas zawodów w Zakopanem - mówił wówczas.
ZOBACZ WIDEO: Czy Dawid Kubacki jest w tej chwili najlepszy na świecie? "Zrobił coś, co nie udało się Małyszowi i Stochowi"O klątwie na Wielkiej Krokwi nie chciał jednak słyszeć. W sierpniu zwyciężył zawody Letniego Grand Prix i na konferencji mówił wprost: - Zimą dwa razy z rzędu nie wchodziłem tutaj do drugiej serii, ale nie podchodziłem do tego, jak do zakopiańskiej klątwy. Tak się złożyło, że w zawodach indywidualnych coś nie zagrało, a do tego warunki mi nie pomagały.
W niedzielę (26 stycznia) skoczek z Zębu stanie przed szansą na to, by przerwać złą serię zimowych występów na Wielkiej Krokwi. Stoch w sezonie 2019/20 jest jednym z największych pechowców jeśli chodzi o warunki - oby w najbliższy weekend to się nie potwierdziło.
Czytaj także: Skoki narciarskie. Puchar Świata w Zakopanem. Co z biletami? Kibice muszą uważać (terminarz, transmisja)
Czytaj także: Skoki narciarskie. Puchar Świata Zakopane. Adam Małysz nie owija w bawełnę. "Kot skacze, bo nie ma kto inny"
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)