- Nie potrafię opisać tego uczucia. Dzisiaj jest ten wieczór, o którym nie mogłem nawet śnić - powiedział w rozmowie z FIS Kamil Stoch na krótko po tym, jak okazało się, że triumfował w Zakopanem. Po pierwszej serii był trzeci, ale Stefan Kraft i Dawid Kubacki skoczyli krócej.
- Wydaje mi się, że pomimo tego, że ten sezon nie jest zły, przeciwnie - jest bardzo dobry... Cały czas czegoś szukałem, chciałem czegoś więcej - tłumaczył kilka minut później w TVP Sport. - Nie mógłbym sobie wyśnić lepszego wieczoru. To, o czym marzyłem, dostaję w najlepszym miejscu, w najlepszym możliwym czasie - mówił wzruszony.
Przy okazji Stoch został pierwszym w historii skoczkiem narciarskim, który wygrał co najmniej jeden indywidualny konkurs Pucharu Świata przez dziesięć lat z rzędu. Brakło mu słów, by skomentować ten wyczyn.
ZOBACZ WIDEO: Czekają nas chude lata w polskich skokach narciarskich? "Brakuje całej generacji. Nie ma następców"
Nie szczędził za to pochwał w kierunku organizatorów i przede wszystkim kibiców. - Mamy najlepszych fanów na świecie. Zwycięstwo przy takiej publiczności to coś niewiarygodnego. W Zakopanem czuję się jak jeden z aktorów. Tutaj ten spektakl, który tworzą zawodnicy, organizatorzy i kibice, to czynny udział w czymś takim jest niesamowity - opowiadał.
Niesamowita była też końcówka "Mazurka Dąbrowskiego", którą wszyscy odśpiewali a capella. - To jest coś, co uwielbiam w Zakopanem. Zawsze kiedy staję na pierwszym miejscu, to czekam właśnie na hymn. To coś niesamowitego. Musielibyście stać tam na środku, gdzie ja, żeby to poczuć - rozczulał się.
Teraz przed skoczkami wyprawa do japońskiego Sapporo.
Czytaj też:
-> Skoki. Zakopane 2020. Klasyfikacja generalna Pucharu Świata. Kubacki coraz bliżej lidera
-> Skoki narciarskie. Puchar Świata Sapporo. Przetasowania w składzie Polaków. Klemens Murańka otrzyma szansę