13 lat temu Adam Małysz miał imponującą serię. Po wygraniu w fantastycznym stylu mistrzostwa świata na skoczni normalnej w Sapporo, rozpoczął szaleńczą pogoń za Andersem Jacobsenem w Pucharze Świata. Polak był w fantastycznej formie. W Skandynawii robił z rywalami co chciał.
Wygrał konkursy w Lahti, Kuopio i pierwszy z dwóch w Oslo. Po sobotniej wiktorii na jeszcze starej Holmenkollbakken zabrał Norwegowi wtedy czerwoną koszulkę lidera Pucharu Świata. Wydawało się zatem, że w niedzielę nie ma innego scenariusza niż czwarte zwycięstwo z rzędu w PŚ i już szóste Małysza w Oslo.
Do gry wmieszał się jednak wiatr. Podmuchy były mocne i zmienne. Mimo to jury przeprowadzało konkurs. Trochę na siłę, chyba żeby nie rozczarować tysięcy kibiców, zwłaszcza polskich, którzy wypełnili trybuny Holmenkollbakken.
ZOBACZ WIDEO: Formuła 1. Daniel Obajtek zdradza plan Orlenu. "Rok inwestycji nie byłby opłacalny"
Warunki były ekstremalne. Prawie 30 skoczków nie przekroczyło w tych zawodach 100. metra. W tym gronie był Adam Małysz. Gdy wylądował na 89. metrze nikt jednak nie myślał o jego odległości. Najważniejszy był fakt, że w tylko dla siebie znany sposób wybronił się przed bardzo poważnym upadkiem.
Gdy siedział na belce startowej grafika telewizyjna teoretycznie pokazywała dobry wiatr. Zielone światło dla Polaka również zapaliło się szybko. Hannu Lepistoe, ówczesny trener Małysza, nie czekał i dał sygnał swojemu podopiecznemu do startu. Chwilę później jemu, tysiącom kibiców pod skocznią i milionom przed telewizorami serce jednak na chwilę stanęło.
Wyjście z progu i od razu rozpoczęła się walka o przetrwanie. Małysz dostawał podmuchy z lewej i prawej strony. Narty "tańczyły" mu w powietrzu. Mniej doświadczony skoczek prawdopodobnie spanikowałby i bardzo groźnie upadł na zeskok Holmenkollbakken. Małysz w mistrzowskim stylu jednak wybronił się.
Zachował spokój. Uspokoił narty i awaryjnie lądował na 89. metrze. Skocznia ucichła. Polak poza trzydziestką i traci prowadzenie w Pucharze Świata. Po chwili jednak szok minął i nikt o tym nie myślał. Wszyscy byli pod wielkim wrażeniem, że Adam Małysz potrafił wyjść z opresji i uchronił się przed bardzo poważnym upadkiem, który mógłby nawet przedwcześnie zakończyć karierę.
- Oj. Fatalnie! Widzieli państwo, dostał podmuch wiatru (...). Traci prowadzenie w Pucharze Świata, ale istotniejsze jest to, że się wybronił z ciężkich opresji. Uff... Miotało nim niemiłosiernie - mówił w trakcie konkursu redaktor Włodzimierz Szaranowicz, komentujący zawody dla Telewizji Polskiej.
Po takich problemach Małysza, wszyscy mieli już dość tego konkursu. Jury zrezygnowało z drugiej serii. Za oficjalne wyniki uznano rezultaty z pierwszej kolejki. I tak wygrał Szwajcar Simon Ammann przed Austriakiem Martinem Kochem i Finem Mattim Hautamaekim. Siódmy był Norweg Anders Jacobsen, który ponownie został liderem Pucharu Świata.
Nie na długo, bo w Planicy koszulkę znów odebrał mu Polak. Małysz w mistrzowskim stylu wybronił się w Oslo przed upadkiem i w jeszcze bardziej imponujący sposób pozbierał się po niebezpiecznej sytuacji. Z Norwegii pojechał na skocznię do lotów w Planicy, gdzie zaplanowano aż trzy konkursy indywidualne. Małysz wygrał wszystkie. Skompletował hat-tricka i po raz czwarty w karierze wygrał klasyfikację generalną Pucharu Świata.
Gdyby nie ten jeden skok w Oslo, najprawdopodobniej podopieczny Lepistoe wygrałby aż siedem konkursów z rzędu Pucharu Świata i ustanowiłby rekord cyklu. Najważniejsze jednak, że wtedy nic poważnego mu się nie stało. Mógł kontynuować karierę i dalej cieszyć siebie i kibiców dalekim skokami i sukcesami.
W niedzielę już na przebudowanej Holmenkollbakken ma odbyć się kolejny konkurs Pucharu Świata 2019/2020 i czwartej edycji Raw Air. Niestety podobnie jak 13 lat temu zmagania może utrudnić silny wiatr. Prognozowane są intensywne opady deszczu i podmuchy wiatru do 9 m/s. Jeśli prognozy się sprawdzą, to skakania nie będzie. Według wstępnych planów zawody mają rozpocząć się o 14:30. Transmisja w TVP 1, TVP Sport, Eurosport 1 i na WP Pilot.
Czytaj także:
Kamil Stoch: Nie powinienem sobie robić nadziei na niedzielę
W niedzielę w Oslo ma mocno wiać. Organizatorzy mają plan B!