Nie 19-22 marca 2020, a w połowie grudnia 2020 odbędą się mistrzostwa świata w lotach narciarskich (TUTAJ o tym informowaliśmy >>). Taką wiadomość przekazali organizatorzy tych zawodów.
Zdaniem Macieja Kota to fatalny pomysł. Jego zdaniem tak ważne zawody powinny odbyć się nie na początku sezonu zimowego, a bardziej w drugiej połowie rywalizacji skoczków narciarskich. Dlaczego?
- Problemem jest bezpieczeństwo. Okres od pierwszych skoków na śniegu do pierwszych skoków w Planicy może być niewystarczający, by dobrze wczuć się w warunki zimowe i przygotować na tyle dobrą formę, bezpieczną, żeby poradzić sobie później na mamucie - powiedział w rozmowie z TVP Sport.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Urubko pokazuje, co robić podczas epidemii koronawirusa
Reprezentant Polski podkreślił, że nie pamięta, aby jakiekolwiek zawody na skoczniach mamucich odbywały się tak wcześnie - już w grudniu. - Zazwyczaj pierwsze loty na tak dużej skoczni odbywają się po nowym roku, po Turnieju Czterech Skoczni a mistrzostwa świata w lotach organizuje się na sam koniec sezonu - przyznał.
Kot dodał, że skoro ustalono taki termin, to teraz przed zawodnikami i trenerami stoi ogromne wyzwanie, aby zdążyć przygotować najwyższą formę. Planowanie będzie o tyle trudniejsze, że przecież w 2021 czekają na zawodników mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym.
Sportowcy będą więc musieli przygotować dwa szczyty formy w bardzo krótkim odstępie czasu. A doskonale wiemy, że nie jest to łatwe. Szczególnie w skokach narciarskich.