Skoki narciarskie także mają problemy z powodu pandemii koronawirusa. Niedawno zapadła decyzja o przełożeniu inauguracji Letniej Grand Prix w Wiśle. Cały czas jest ryzyko, że zawodnicy w tym roku w ogóle nie będą rywalizować na igelicie.
Do zimy jeszcze daleko, ale już są obawy w sprawie nowego sezonu Pucharu Świata. Wielu ekspertów uważa, że jeszcze długo nie będzie imprez sportowych z udziałem kibiców. To może odbić się na kalendarzu zawodów, bo nie każdego będzie stać na to, by organizować konkursy bez wpływów z biletów.
Jak na czarny scenariusz zapatruje się Zakopane? Wojciech Gumny, który jest szefem komitetu organizacyjnego, uważa, że zawody mogą się odbyć pod jednym warunkiem.
ZOBACZ WIDEO: Skoczkowie mogą zarobić mniej. "Z tym się trzeba liczyć"
- Puchar Świata w Zakopanem jest bardzo kosztowną imprezą. Nie chodzi o zarabianie pieniędzy, natomiast ktoś musi ją sfinansować i pokryć koszty związane z organizacją. Jeśli znajdą się chętni, wówczas może się to udać. Coś musi się dziać, ale do tego niezbędne są fundusze - mówi Gumny w portalu skijumping.pl.
Na razie zatem nie ma co liczyć na jednoznaczne deklaracje. Szef komitetu organizacyjnego jednak nie ma wątpliwości, że o ile kibice nie wejdą na skocznię, to w telewizji można się spodziewać świetnych wyników.
- Ludzie na całym świecie siedzą aktualnie w domach. W przypadku powrotu wydarzeń sportowych, niezależnie od dyscypliny, oglądalność może być rekordowa. Tak może być już niedługo w przypadku wznowienia rozgrywek piłkarskich. W kontekście funkcjonowania społeczeństwa to pewnego rodzaju misja. Sam chętnie obejrzałbym coś na żywo, zamiast retransmisji. Pytanie, kto będzie chciał to sponsorować? - dodaje.
Jesienią ubiegłego roku podano wstępny kalendarz PŚ. Wynikało z niego, że zmagania zaczną się 21-22 listopada w Wiśle. Skoczkowie do Zakopanego mieliby przyjechać 16-17 stycznia 2021 roku.
Kamil Stoch o ewentualnym odwołaniu Letniego Grand Prix. "Nie potrzebuję startować na siłę" >>
Apoloniusz Tajner zachwala Piotra Żyłę. "Nikt nie ma takiego kopyta" >>