Thomas Diethart przebojem wdarł się do ścisłej czołówki skoczków narciarskich. 3 stycznia 2011 zadebiutował w Pucharze Świata, a zaledwie trzy lata później triumfował w Turnieju Czterech Skoczni. Podczas igrzysk w Soczi wywalczył także srebro w drużynie.
W 2016 roku zanotował fatalny upadek w Brotterode, a rok później w Ramsau. To sprawiło, że zakończył karierę. - Wspomnienie ostatniego upadku do teraz żyje w mojej głowie - powiedział Diethart w rozmowie z "Faktem".
Austriacki skoczek cały czas zmaga się ze skutkami ubocznymi poważnych kontuzji. Jednym z nich jest... utrata węchu i smaku. - Da się z tym żyć. Jedynym problemem jest ustalenie, czy coś, co biorę z lodówki, nadal nadaje się do spożycia - przyznał były zawodnik.
ZOBACZ WIDEO: Skoczkowie mogą zarobić mniej. "Z tym się trzeba liczyć"
28-latek pozostał przy skokach narciarskich, choć obecnie pracuje w innej roli. Zajął się trenowaniem dzieci, oprócz tego prowadzi m.in. zajęcia ze zdrowego odżywiania.
W trakcie swojej kariery zakwalifikował się do 40 konkursów Pucharu Świata. Zdobył w nich łącznie 768 punktów, z czego 666 w sezonie 2013/2014.
Czytaj także:
Męska kadra będzie miała nowego trenera. Adam Kołodziejczyk zrezygnował
Zawodnik z drużyny Alaksandra Łukaszenki zakażony koronawirusem. Prezydent nie zamierza się izolować