- Spadło to na nas jak grom z jasnego nieba. Adama Małysza nie było na dzisiejszym treningu. Od razu zaczęliśmy myśleć, dlaczego nie przyjechał na trening, zwłaszcza u siebie. Podejrzewaliśmy, że coś jest nie tak - tak informację o potwierdzeniu zakażenia koronawirusem u Adama Małysza skomentował Andrzej Wąsowicz, szef skoczni narciarskiej w Wiśle.
Małysz nie miał jednak kontaktu ze skoczkami i sztabem szkoleniowym od 12 czerwca. Dlatego nawet potwierdzenie zakażenia u dyrektora sportowego PZN nie zmienia planów głównej kadry polskich skoczków. W poniedziałek podopieczni Michala Doleżala już trenowali na skoczni. Kolejne zajęcia na obiekcie im. Adama Małysza będą mieli we wtorek.
- W poniedziałek kadra miała pierwszy trening w Wiśle. Nie został on jednak dokończony, bo panują u nas fatalne warunki atmosferyczne. Jest mgła i intensywne opady deszczu. Chłopaki oddali po dwa skoki, byli przemoczeni. Spakowali się i wrócili do hotelu. Od trenerów wiem, że jeszcze w poniedziałek mają zajęcia na siłowni. Jesteśmy umówieni z kadrą na kolejny trening we wtorek. Miejmy nadzieję, że już przy dobrej pogodzie - podkreślił Wąsowicz.
Jeszcze przed ujawnieniem koronawirusa u Adama Małysza, media obiegła informacja, że tegoroczne Letnie Grand Prix w Wiśle (na razie zaplanowane na 22-23 sierpnia) ma odbyć się z udziałem kibiców (więcej TUTAJ)! Wykrycie COVID-19 u dyrektora sportowego PZN nic w tym zakresie nie zmieniło.
- Obserwuję naszych zawodników i zasługują na to, żeby zorganizować im Letnie Grand Prix w 2020 roku. Od PZN uzyskałem informację, że na dzień dzisiejszy będziemy mogli wpuścić 999 fanów - wyjaśnił Andrzej Wąsowicz.
Czytaj także: kadra skoczków zostanie poddana testom, Tajner na kwarantannie
ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"