Koronawirus. Nie tylko skoczkowie czują ulgę. Głęboki oddech rodziców Kubackiego i Kota

East News / MAREK DYBAS/REPORTER / Na zdjęciu: Rafał Kot z synem Maciejem
East News / MAREK DYBAS/REPORTER / Na zdjęciu: Rafał Kot z synem Maciejem

Zawodnicy, członkowie sztabu trenerskiego i ich rodziny w napięciu oczekiwały na wyniki testów na obecność koronawirusa. Wszystkie rezultaty są ujemne. - Inaczej to byłaby tragedia - zaznacza Rafał Kot, ojciec Macieja.

W tym artykule dowiesz się o:

Badaniom poddano całą kadrę skoczków. Decyzję podjęto po wykryciu koronawirusa u Adama Małysza. Dyrektor w Polskim Związku Narciarskim o swojej sytuacji poinformował w poniedziałek, zaraz po otrzymaniu wyników.

- Czujemy ulgę. Bałem się o syna, ale także o pozostałych skoczków. Chodziło przecież o połączone kadry. To 12 rodzin, do tego serwismeni, trenerzy. Dawid też był zdenerwowany, ale ja sam nie dowierzałem. Oczekiwanie jednak zawsze jest trudne. Teraz już wszyscy czujemy się bardzo dobrze. Pozostaje tylko życzyć zdrowia Adamowi Małyszowi i wszystkiego najlepszego kadrowiczom, aby szczęśliwie przetrwali pandemię - zaznacza Edward Kubacki, ojciec Dawida, mistrza świata i zwycięzcy Turnieju Czterech Skoczni.

Ulgę poczuł także Rafał Kot, tata Macieja.

ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"

- Denerwujemy się nie tylko jako działacze, ale też rodzice. Sami skoczkowie stresowali się podwójnie. Gdyby wyniki były pozytywne, trzeba by zawiesić cały program przygotowań, zmienić szkolenie, treningi, przecież zawodnicy nie mogliby opuszczać pomieszczeń. To wybiłoby ich z rytmu i to totalnie - tłumaczy Rafał Kot.

Maciej od marca nie mieszka z rodzicami, więc prawdopodobieństwo zakażenia rodziny byłoby niewielkie. Mieszka jednak z żoną, która odpowiedzialnie zdecydowała o dobrowolnej kwarantannie do momentu ogłoszenia wyników kadry.

- Maciek jest tego typu człowiekiem, że nie okazuje na zewnątrz swoich uczuć, tego, co go gnębi. Ale jako ojciec wyczułem, że jest w nim pewna doza niepokoju. Po wynikach "puściło" wszystkich zawodników. Na pewno teraz będzie większy luz i optymizm w podejściu do treningów - zaznacza były fizjoterapeuta polskiej kadry, ekspert w dziedzinie skoków narciarskich.

Kot zaznacza jednak, że nawet, gdyby okazało się, że skoczkowie są chorzy na COVID-19 i przechodzą chorobę bezobjawowo, to i tak byłaby dla nich tragedia.

- Wiem, jak przeżywali tę kwarantannę po powrocie z Raw Air w Norwegii. Maciek wtedy jeszcze mieszkał z nami i pamiętam, jak przynosiło mu się jedzenie pod próg pokoju, a odbierało tylko brudne talerze, które potem się dezynfekowało. Rozmowy odbywały się przez otwarte drzwi z odległości pięciu metrów - przypomina sobie Kot.

Podkreśla też, jak odpowiedzialnie do sprawy podszedł sam Małysz. Od razu nagłośnił swoją sytuację i natychmiast przedsięwziął odpowiednie środki, aby ograniczyć zakażenia wśród bliskich i współpracowników.

- Zrobił to bardzo profesjonalnie i jestem pełen podziwu dla niego. Prawdopodobieństwo zakażenia zawodników od samego początku było jednak niewielkie, bo Adam widział się z nimi tylko na świeżym powietrzu, nie było specjalnie bliskiego kontaktu. Sekretarz generalny natomiast miał naradę z Adamem w zamkniętym gabinecie, a i tak jest zdrowy. Badania były więc robione pro forma, ale nigdy nie można być pewnym, że u wszystkich wyniki będą ujemne. Sami zawodnicy przecież poza treningami żyją normalnie, spotykają się ze znajomymi, chodzą do sklepów. Gdyby któryś ze skoczków był zakażony, mogłoby to wyjść z zupełnie innego źródła - podsumowuje Kot.

Dawid Góra: Hejterzy wskoczyli na kolejny poziom żenady [OPINIA] >>

Źródło artykułu: