"Wiewiór" w niedzielę był zdecydowanie najlepszym polskim zawodnikiem. Po skokach na odległość 127,5 i 128 metrów uplasował się na piątej lokacie.
- Telemarki nawet ładne, śnieg w tym roku super. Nie miałem okazji przetestować go tak dogłębnie, jak w zeszłym, ale nie ma czego żałować [w ubiegłym roku Polak po upadku uderzył twarzą o zeskok - przyp. red.] - śmieje się Żyła.
33-latek zaznacza, że będzie się rozkręcać z konkursu na konkurs. Najwyższy czas realizować to, co sobie zaplanował: - Skakać umiem. Może kiedy nabiorę wysokości, to szybkością sporo wywalczę? A konkursów przed nami jeszcze jest sporo. Mogę chwilę poczekać na efekty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalne uderzenie na polu golfowym. Nagranie jest hitem
We wtorek polska ekipa autami i promem ruszy do fińskiej Ruki na drugi weekend z Pucharem Świata. Czeka ich aż 46-godzinna podróż. Sztab zdecydował się na taką opcję, bo lot czarterem z Monachium wydawał się zdecydowanie bardziej skomplikowany logistycznie. Sama stolica Bawarii jest stosunkowo daleko polskiej granicy, a tylko taką opcję zapewniał FIS.
Podróż promem dała Żyle możliwości powrotu do tematu swoich najlepszych żartów sprzed lat... - Oj, na promie możemy popłynąć. Ale spokojnie, nie uprzedzajmy faktów. Trzeba dobrze przetrwać podróż. Jak nie popłyniemy... No dobra nie będę gadał dalej - uciął z szerokim uśmiechem piąty zawodnik niedzielnego konkursu.
Dawid Góra z Wisły
Sprawdź wyniki bez przeliczników. Piotr Żyła byłby wyżej? >>
Kamil Stoch zwrócił się do kibiców. "Róbcie to dalej" >>