W austriackiej kadrze skoczków narciarskich zaatakował koronawirus. Pozytywny wynik testu otrzymały aż cztery osoby. Stało się tak zaledwie kilka dni po Pucharze Świata w Wiśle, a to zrodziło wiele pytań.
Nie można wykluczyć, że Austriacy zakazili się w Polsce. Przed przylotem do naszego kraju przeszli testy i wszyscy mieli wynik negatywny. W momencie wylotu jednak zrezygnowali z przeprowadzenia kolejnych testów. Zrobili je dopiero we własnym kraju przed podróżą do Finlandii.
- Nie mamy sobie nic do zarzucenia. Nie spada na nas żadna odpowiedzialność. Austriacy nie mieszkali wspólnie ze wszystkimi ekipami. Mieli noclegi osobno. Trudno mi się odnieść do sytuacji. Nie znam szczegółów - mówi w TVP Sport Andrzej Wąsowicz, dyrektor PŚ w Wiśle.
Głos zabrała także Agnieszka Baczkowska, która była dyrektorką zawodów w Wiśle z ramienia FIS. Potwierdza ona, że poza zawodami inne drużyny nie miały kontaktu z Austriakami.
- W przypadku pozytywnych testów obowiązują przepisy postępowania dla tego kraju, w którym testy zostały wykonane. FIS nic do tego nie ma. Jeżeli badania zostały wykonane w Austrii, to obowiązują przepisy austriackie. Z tego, co wiem, Austriacy nie badali się w Wiśle, tylko u siebie - komentuje w portalu sport.pl.
Zakażeni są trener Andreas Widhoelzl oraz jego asystent Robert Treitinger. Z zawodników pozytywny wynik testu otrzymali Gregor Schlierenzauer oraz Philipp Aschenwald. Wszystkich zabraknie w nadchodzący weekend w Ruce.
Skoki narciarskie. Polscy skoczkowie płyną do Finlandii. Piotr Żyła pokazał, jak przebiega podróż >>
Niemcy wpadli na niecodzienny pomysł. W wigilię o godz. 16:00 zapraszają na skocznię >>
ZOBACZ WIDEO: Skoki. Słabsza dyspozycja Kamila Stocha. "Zawsze w sezon zimowy wchodził bardzo ostrożnie"