Zawsze pisałem, że wolę podziwiać kilku bardzo dobrych zawodników niż jednego w wybitnej formie. I oczywiście nadal tak uważam. Taka sytuacja przynosi większe emocje, sprawia, że możemy liczyć na biało-czerwoną flagę w czołówce tabeli nawet, jeśli któryś z naszych reprezentantów zepsuje swoją próbę. Wreszcie świadczy to o wysokim poziomie szkolenia, daje większe nadzieje na przyszłość.
Tyle że status quo jest przyjemny przez dwa, może trzy sezony. Kiedy trwa dłużej, chęć osiągnięcia czegoś więcej nabrzmiewa. Potrzebne są miejsca na podium ważnych turniejów, a nie tylko pierwsza dziesiątka. Dwa rewelacyjne skoki któregoś z kadrowiczów, a nie tylko dwa dalekie, dające co najwyżej połowiczną satysfakcję.
Kiedy Kamil Stoch był w słabszej formie, polscy kibice dostali Dawida Kubackiego. Mistrzostwo świata, wygrana w Turnieju Czterech Skoczni. To było to, na co czekaliśmy. Tyle że po latach dominacji, którą zafundowali nam Adam Małysz i wspomniany już Stoch, niedosyt przychodzi szybciej. Nie ma punktów za walory artystyczne i potencjał - liczy się tylko zwycięstwo.
ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot analizuje formę syna. "Jestem w kropce"
Ale doceniam świetne skoki Polaków, nawet jeśli nie były najlepsze. Doceniam wysiłek sztabu, bo kadra jest niezwykle równa - trudno taki stan osiągnąć szczególnie w wysoce kapryśnej dyscyplinie, jaką są skoki. Z tego też powodu, czując ten uporczywy niedosyt, zauważam dwa niezwykle istotne plusy. Można rzec - informacje, których przed konkursem indywidualnym nie posiadaliśmy.
Wręcz fenomenalny powrót do kadry zaliczył bowiem Andrzej Stękała. Serce rośnie, kiedy widzi się gigantyczny skok formy po wręcz nieludzkim wysiłku zawodnika. Praca w karczmie jako kelner i pomoc kuchenna, batalia z myślami i niezwykła motywacja. Aż wreszcie punkty w Pucharze Świata i wysokie 10. miejsce w pięknym konkursie lotów w Planicy. To czwarty zawodnik do drużyny. Czekaliśmy na niego długo narzekając, że mamy indywidualności, ale brakuje zespołu.
No i właśnie - druga informacja to zespół. Śledząc wyniki z piątku i soboty, widzimy, że wygrywali inni, ale w oczach mienią się tylko dwa kolory - biel i czerwień. Nasi kadrowicze skakali tak równo, że będąc blisko siebie w klasyfikacji, wręcz spolonizowali pierwszą połowę tabeli. A skoki na mamucie potrafią zaskoczyć. Nie tak rzadko zdarza się, że po rewelacyjnej próbie, przychodzi lądowanie niemalże na buli. Wysokie miejsce po czterech seriach nie może być więc przypadkiem. To świetna prognoza nie tylko na konkurs drużynowy, ale również pozostałą część sezonu.
A na ostatni skok Dawida Kubackiego spójrzmy przez przymrużone powieki.