[b]
Z Oberstdorfu - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty[/b]
Tak wyrównanej i emocjonującej drużynówki na imprezie rangi mistrzowskiej nie było w skokach narciarskich od lat. Do ostatniej serii trzy zespoły, Polacy, Niemcy i Austriacy, były bardzo blisko siebie. Prowadzili Biało-Czerwoni, zaledwie punkt przed niemiecką ekipą i niewiele ponad siedem punktów nad Austrią.
O kolejności na podium zdecydowały skoki Dawida Kubackiego, Karla Geigera i Stefana Krafta. Najlepiej wypadł Geiger (136 metrów), najsłabiej Kubacki (127,5). Polscy zawodnicy zaraz po zakończeniu konkursu nie zachowywali się jednak tak, jakby przegrali złoty medal. Z brązu cieszyli się bardzo entuzjastycznie.
- Medal to zawsze jest sukces. Zawsze jest wygrany, ich się nie przegrywa. Ten brąz smakuje tym lepiej, że dziś szło na żyletki. Każdy z nas wytrzymał, dał wszystko co miał i wspólnie osiągnęliśmy sukces - podkreślił Kamil Stoch, który przez całe mistrzostwa nie mógł znaleźć sposobu na dobre skakanie. Aż do ostatniego dnia.
ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz o Piotrze Żyle. "On zaprzecza psychologii"
- Pierwszy skok to było coś, czego szukałem od początku tych mistrzostw. Technicznie nic nie zmieniłem. Widocznie w głowie coś było nie tak, jak powinno. Coś, co do tej pory było dla mnie deprymujące, tym razem zadziałało wręcz odwrotnie i pomogło mi się odblokować. Nagle coś się ruszyło. Cieszę się, że zrobiłem to, co było trzeba - podkreślił najbardziej utytułowany polski skoczek. W drużynówce uzyskał 133 i 132,5 metra - to był dwunasty wynik konkursu.
Stoch przyznał, że ostatnie dwa tygodnie, spędzone w Oberstdorfie, były dla niego trudne. - Zmagałem się z wieloma problemami. I technicznymi, i mentalnymi, które wynikały z tych pierwszych. Cieszę się, że mistrzostwa zakończyłem z przytupem.
Piotr Żyła był w sobotę tym samym skoczkiem, który tydzień wcześniej wywalczył na normalnym obiekcie złoty medal. Naładowany energią, głośny, radosny. W konkursie oddał dwa kapitalne skoki, oba na 139. metr. Indywidualnie otrzymał najlepszą notę ze wszystkich uczestników rywalizacji.
- Miałem dziś coś do udowodnienia po tym, co się wydarzyło w piątek na dużej skoczni (Żyła zajął 4. miejsce, do podium zabrakło mu trzech punktów - przyp. WP SportoweFakty). A jeszcze "Dodo" (trener Polaków Michal Doleżal - przyp. WP SportoweFakty) powiedział, że jak nie będzie medalu, nie pójdziemy full gas. A ja lubię iść full gas! - mówił ze śmiechem polski bohater MŚ 2021. - I kto jest debeściak? "Dodo", i jego mafia też - wykrzyczał.
Trzecie miejsce Polaków w drużynówce 34-letni wiślanin nazwał "ładnym podsumowaniem" mistrzostw. - Każdy z nas zrobił super robotę. To pozwoliło nam walczyć o złoty medal i zdobyć brązowy. A za dwa lata w Planicy wypolerujemy ten brąz na złoto - zapowiedział.
Ważne punkty w sobotnich zawodach dołożył do łącznej noty Biało-Czerwonych debiutant Andrzej Stękała (122,5 i 127 metrów). Zawodnik, dla którego brąz z Oberstdorfu jest pierwszym w karierze medalem MŚ, nie ukrywał, że presja przed drugim konkursowym skokiem była dla niego trudna do udźwignięcia.
- "Dodo" powiedział jednak, że mogę zaryzykować. No to zaryzykowałem, że trafię. I trafiłem. Piotrek na dole tak się darł, że aż na górze skoczni to słyszałem. Od razu na twarzy pojawił się uśmiech i pomyślałem sobie "Co? Ja nie skoczę?" - opowiadał 25-latek z Zakopanego.
Kubacki (131 i 127,5 metra, indywidualnie 11. nota), który skakał w naszej drużynie jako ostatni, nie ukrywał poczucia niedosytu. - Pewien niedosyt był, bo wiedziałem, że złotego medalu nie będzie. Nie jest to miłe, kiedy nie dolatuje się do zielonej kreski. Pierwsza myśl po wylądowaniu? Chyba takiej nie było. Zamyśliłem się, co to z tego będzie.
Drużynowy mistrz świata z 2017 roku z Lahti stwierdził, że nie stresował się przed swoją drugą próbą. - Wiedziałem, co chcę zrobić. Skok w serii finałowej był chyba najlepszym, jakie tutaj oddałem - powiedział. Niestety, w sobotę, tak jak w czasie całych MŚ w Oberstdorfie Kubackiemu zabrakło szczęścia - znów trafił na niezbyt korzystne warunki. Adam Małysz nazwał go nawet największym pechowcem mistrzostw.
- Czy nim byłem? Trzeba by zrobić dokładne statystyki, ale miałbym szansę. Pewnie byłbym na czwartym miejscu - zażartował 30-latek z Szaflar. - Nie jest łatwo, kiedy trafia się na złe warunki. Różnica między pięcioma punktami odjętymi za wiatr a jednym dodanym jest większa niż te rekompensaty. Ale takie mamy przeliczniki. Dobrze, że są, bo bez nich niektóre konkursy w ogóle by się nie odbywały.
- To miłe, że mimo wszystkich perypetii, które były po drodze, wywalczyliśmy medal - zakończył Kubacki.
Czytaj także:
Wielki sukces czy niedosyt? Wojciech Fortuna nie ma żadnych wątpliwości
"Debeściaki", "chłopaki lubią brąz". Zobacz memy po medalach dla polskich skoczków