Początek sezonu był znakomity dla 29-latka. W każdym z sześciu pierwszych konkursów meldował się w czołowej piątce. Inauguracyjne zawody wygrał, a następnego dnia zajął drugie miejsce, ustępując jedynie Halvorowi Egnerowi Granerudowi. Z Rosji wyjechał jako lider Pucharu Świata. Z plastronem pożegnał się w Nowy Rok. Po konkursie w Ga-Pa to Ryoyu Kobayashi stał się nowym liderem cyklu.
Sam jubileuszowy Turniej Czterech Skoczni również nie poszedł po myśli Niemca. Przed imprezą był stawiany w gronie faworytów do wygrania klasyfikacji generalnej. Ostatecznie musiał do ostatniego skoku walczyć o miejsce na podium. Rywalizację przegrał. Zajął czwarte miejsce, tracąc do trzeciego zawodnika 4,6 pkt.
W całej imprezie tylko raz ukończył zawody na podium. Po pierwszej serii ostatniego konkursu w Bischofshofen prowadził, jednak przez nieco gorszy drugi skok spadł na trzecie miejsce. We wcześniejszych występach zajął piątą, siódmą i ósmą lokatę. Nie na takie wyniki liczyli kibice, jak i sam zawodnik.
ZOBACZ WIDEO: Trener polskich skoczków do zwolnienia? Tajner tłumaczy sytuację Doleżala
- Drugi skok mnie zdenerwował, był bardzo spóźniony. Jednak wciąż uważam, że były to dobre zawody, zwłaszcza pierwszy skok. To był trudny turniej pod względem emocjonalnym. Zakończenie było mimo wszystko szczęśliwe. W przyszłym roku chcę być jednak jeszcze lepszy – powiedział Karl Geiger po zakończeniu rywalizacji dla serwisu sportschau.de.
- Niestety Karl spóźnił na progu tak bardzo, że już przy wybiciu widać było, że to nie wystarczy. Na początku oczywiście pojawia się frustracja. Ale ogólnie spisał się bardzo dobrze i oddał dobre skoki. Turniej nie poszedł w 100 proc. tak, jak chcieliśmy. Ale myślę, że musimy ciężko pracować, ponieważ przed nami jeszcze wiele konkursów i igrzyska olimpijskie - dodał szkoleniowiec Stefan Horngacher.
Tuż za Geigerem, na piątym miejscu w klasyfikacji generalnej został sklasyfikowany Markus Eisenbichler. Niemcy ostatni raz zwyciężyli w imprezie w 2002 roku, kiedy Sven Hannawald jako pierwszy skoczek w historii wygrał wszystkie konkursy jednej edycji. Na ponowny triumf swojego zawodnika gospodarze będą musieli poczekać.
Po TCS skoczkowie zostali w Bischofshofen, gdzie w sobotę przystąpili do konkursu indywidualnego, a dzień później rozegrana została rywalizacja drużynowa. Zdobywca Pucharu Świata w lotach w ubiegłym sezonie zajął "dopiero" ósmą lokatę i nie licząc zawodów w Klingenthal, gdzie uplasował się na odległym 22. miejscu, był to najsłabszy występ Niemca w sezonie. Dzień później razem z kolegami zajął odległe szóste miejsce w konkursie drużynowym, wyprzedzając jedynie Kazachów i Rosjan. Dodatkowo podczas pierwszej serii liderowi drużyny niemieckiej po skoku na 131,5 metra rozjechały się narty, co spowodowało upadek. Zawodnik dostał słabe noty od sędziów i zamiast odrobić straty, jeszcze bardziej je powiększył. Tak słabego wyniku podopiecznych Stefana Horngachera nikt się nie spodziewał.
"Upadek Geigera. Niemcy słabi" - podsumował w tytule portal sport1.de. "Niemieccy skoczkowie byli daleko od podium" - dodali dziennikarze. Reprezentacja spadła na trzecie miejsce w klasyfikacji Pucharu Narodów. Przegrywa z Austrią, która w niedziele cieszyła się z drugiego triumfu drużynowego w sezonie oraz Norwegią, która o 0,2 pkt przegrała walkę o drugą lokatę z krajem kwitnącej wiśni.
Do igrzysk olimpijskich niecały miesiąc. Na poprzednich Geiger indywidualnie najwyżej sklasyfikowany był na siódmej pozycji. W Pekinie będzie chciał walczyć o medale. Pytanie jednak, czy do tego czasu nie zaliczy jeszcze większego spadku formy?
Czytaj także:
Wielkie odrodzenie Kasaiego. Co za wynik weterana!
Fatalnie to wyglądało! Koszmarny wypadek Simona Ammana