Teraz już nikt się na to nie odważy. Tak kiedyś nazywano Kubackiego

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Dawid Kubacki
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Dawid Kubacki

Kilka lat temu nie potrafił dobrych skoków z lata przenieść na zimę. Gdy już się tego nauczył, został mistrzem świata, triumfatorem Turnieju Czterech Skoczni i medalistą olimpijskim. Tak wyglądała droga Dawida Kubackiego na szczyt.

Wszystko zaczęło się w styczniu 2009 roku. Wtedy, w Zakopanem, Dawid Kubacki zadebiutował w Pucharze Świata. W konkursie na Wielkiej Krokwi zajął 49. miejsce. Na pierwsze pucharowe punkty musiał poczekać ponad trzy lata. Wcześniej było już jednak o nim głośno.

Wszystko za sprawą jego wyników w Letnim Grand Prix. W tych rozgrywkach czuł się jak ryba w wodzie. Jeszcze zanim zdobył pierwsze punkty w Pucharze Świata trzy razy stał na podium latem. Gdy jednak zamiast igielitu na skoczni pojawiał się śnieg, późniejszy mistrz świata tracił wszystkie swoje atuty.

Przez wiele lat zimą nie skakał nieco słabiej niż latem. To była różnica kilku klas. Kibice nie mieli litości. Szybko okrzyknęli Kubackiego królem lata i wyśmiewali, że potrafi skakać tylko wtedy, gdy inni skoczkowie są w formie wakacyjnej.

ZOBACZ WIDEO: Polak dokonał niemożliwego. Mateusz Sochowicz wystartuje na igrzyskach mimo fatalnego wypadku

Nie odpowiadał jednak na takie zaczepki i konsekwentnie pracował, żeby formę z igelitu przenieść na sezon zimowy. Za czasów Łukasza Kruczka udało się to tylko częściowo. Oddawał coraz więcej dobrych skoków zimą, ale nadal była spora różnica między jego formą w Grand Prix i Pucharze Świata.

Wszystko zmieniło się, gdy kadrę objął Stefan Horngacher. U Austriaka niemal każdy ze skoczków zrobił duży postęp, ale najbardziej był on widoczny właśnie u Kubackiego. Wreszcie dalekie skoki z lata potrafił przenieść na sezon zimowy. Rósł z każdym rokiem pracy z Austriakiem.

Najpierw regularnie zaczął zajmować miejsca w drugiej dziesiątce konkursów Pucharu Świata. Dwukrotnie był również w najlepszej dziesiątce, a w Lahti z kolegami został drużynowym mistrzem świata. Później przyszło znakomite Letnie Grand Prix, w którym Kubacki wygrał wszystkie pięć konkursów, w których wystartował.

Tym razem formę z lata przeniósł jednak na zimę i wreszcie doczekał się także indywidualnego podium w Pucharze Świata. W niemieckim Oberstdorfie zajął 3. miejsce. W tym samym sezonie Kubacki jeszcze dwukrotnie stanął na podium (3. w Willingen i 2. w Lillehammer). Na pierwsze indywidualne zwycięstwo musiał poczekać do stycznia 2019 roku. Wówczas wygrał w Predazzo.

Dwa miesiące później osiągnął jeden z największych sukcesów karierze. W Seefeld, po szalonym konkursie, został mistrzem świata na skoczni normalnej! Od początku treningów skakał znakomicie. W poprzednich latach na normalnych obiektach często także potrafił skakać daleko w seriach próbnych, ale później brakowało odległości w samych konkursach.

Tym razem było inaczej. Nauczył się już radzić z presją i w tych szalonych pogodowo zawodach świetnie ją wytrzymał. Na półmetku był dopiero 27. W finale oddał jednak znakomity skok. Później warunki pogorszyły się i 28-latek został mistrzem świata, awansując z 27. na 1. miejsce! Co za historia!

To nie był jednak przypadkowy sukces. Udowodnił to kilka miesięcy później. Po przeciętnym początku sezonu, na Turniej Czterech Skoczni przygotował znakomitą dyspozycję. Rósł z konkursu na konkurs. Po Innsbrucku, gdzie był drugi, wysunął się na prowadzenie w klasyfikacji generalnej zawodów i plastronu lidera już nie oddał! W Bischofshofen uniósł w geście triumfu Złotego Orła, na którego swoją wieloletnią pracą zasłużył.

W tym sezonie wróciły u niego demony z przeszłości. Zaczął popełniać stare błędy. Zaraz po wyjściu z progu leciał zbyt wysoko i zupełnie wytracał prędkość. Spadał z dużej wysokości, a błąd techniczny powodował fatalne lądowanie. Teraz trudno w to uwierzyć, ale w kilku kolejnych konkursach tego sezonu Kubacki nie kwalifikował się do drugiej serii.

Konsekwentnie jednak robił swoje. Nie dał się ponieść emocjom, nie wchodził w polemikę z krytycznymi opiniami. Na początku roku w jego skokach coś drgnęło, ale wtedy... otrzymał pozytywny wynik na koronawirusa. Spędził 10 dni w domu, odpoczął, nabrał energii i wrócił Kubacki z poprzednich sezonów.

W Chinach, w konkursie na skoczni normalnej, skakał jak nakręcony. Po próbach na 104. oraz 103 metr wywalczył brązowy medal. To jego drugi olimpijski krążek, ale pierwszy indywidualny  Odniósł największy sukces w karierze, a to jeszcze nie koniec. Przed nim jak i pozostałymi polskimi skoczkami dwie szanse medalowe na dużej skoczni. Będzie się działo.

Czytaj także:
To klucz do medalu Dawida Kubackiego. Eksperci nie mają żadnych wątpliwości
"Przyznam się szczerze". Tajner zdradził, co myślał o Kubackim przed konkursem

Komentarze (1)
avatar
Srdjan
7.02.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kubacki to dziecko szczęścia.