W tym artykule dowiesz się o:
Najbardziej niespodziewany zwycięzca: Daniel Andre Tande
Przed rozpoczęciem konkursu indywidualnego na Vogtlandarenie nie było trudno wskazać faworytów do triumfu. Dzień wcześniej na treningach i w zawodach drużynowych najdalej skakali Peter Prevc, Severin Freund i Richard Freitag. Żaden z nich nie stanął jednak w niedzielę na najwyższym stopniu podium. Faworytów pogodził Daniel Andre Tande. 21-latek w zaledwie siedemnastym starcie w Pucharze Świata wygrał zawody i założył żółty plastron lidera cyklu. Jego wygrana jest tym większym zaskoczeniem, iż dzień wcześniej Tande skakał przeciętnie na treningach i nie znalazł się w czteroosobowym składzie na konkurs drużynowy.
Najboleśniejsza dyskwalifikacja: Anders Fannemel
Triumfator dwóch konkursów Pucharu Świata nie rozpoczął dobrze sezonu. Fannemel zmagania indywidualne zakończył dopiero w trzeciej dziesiątce, a w zawodach drużynowych pozbawił siebie i kolegów szans na dobrą lokatę. Nieoficjalny rekordzista świata w długości skoku został po swojej pierwszej próbie zdyskwalifikowany za nieprzepisowy kombinezon. W wyniku takiej decyzji sędziów na notę Norwegów złożyły się tylko trzy skoki. Podopieczni Alexandra Stoeckla nie awansowali do finału i uplasowali się na dziewiątej pozycji.
Najtrudniejsze warunki w indywidualnym konkursie: Klemens Murańka
Natura pozbawiła wicemistrza świata juniorów z Liberca realnej szansy na wysokie miejsce w niedzielę. Podczas gdy większość zawodników oddała swoje próby przy dość silnym wietrze pod narty, Klemens Murańka musiał zmierzyć się z mocnym, zwłaszcza na buli, przeciągiem z góry skoczni. Polak nie wyszedł z tej walki zwycięsko, wylądował blisko (91,5 metra) i nie pomogło mu prawie 10 punktów rekompensaty. Młody skoczek zajął ostatnią pozycję w konkursie.
Największy problem: naśnieżenie Vogtlandareny (HS140)
W piątek skakanie na tym obiekcie było niemożliwe. Ze względu na wysokie temperatury i padający deszcz organizatorzy, w obawie o zbyt szybkie roztopienie, nie rozprowadzili śniegu na całej skoczni. Pogoda zlitowała się w nocy z piątku na sobotę. W Klingenthal ochłodziło się, dzięki czemu skocznia została przygotowana do weekendowych zawodów. Niedzielny konkurs indywidualny przypominał już prawdziwy Puchar Świata, bowiem rywalizacji towarzyszyły opady śniegu.
Największy niedosyt: Peter Prevc
Słoweniec stanął z kolegami na drugim stopniu podium w konkursie drużynowym, a dzień później powtórzył ten wynik w rywalizacji indywidualnej. Rezultaty świetne, ale po treningowych próbach Słoweniec mógł liczyć na więcej. W walce zespołowej Prevc zdecydowanie przegrał z Severinem Freundem, co miało duży wpływ na końcowy rezultat drużyny. Z kolei w zawodach indywidualnych podopieczny Gorana Janusa nie utrzymał prowadzenia po pierwszej serii i przegrał z Danielem Andre Tande o 3,1 punktu.
Największe rozczarowanie: podopieczni Łukasza Kruczka
Do inauguracji poprzedniego sezonu Polacy nie chcieli wracać. Dziewiąte miejsce w drużynie i tylko dwóch Biało-Czerwonych w czołowej trzydziestce uznano wówczas za dużą porażkę. Niewiele lepiej było rok później. Po słabych treningach Polacy nie podjęli walki z najlepszymi w drużynówce i zajęli przeciętną szóstą pozycję. Prawdziwa katastrofa wydarzyła się jednak w niedzielę. Do finału indywidualnych zmagań awansował tylko Kamil Stoch. W kwalifikacjach odpadł Bartłomiej Kłusek, a pozostali skoczkowie z talii Łukasza Kruczka zaprezentowali się fatalnie w pierwszej serii. W decydującej próbie zawiódł także Stoch. Dwukrotny mistrz olimpijski spadł z piątej aż na trzynastą pozycję.
Największa wpadka: reklama przy skoku Jana Ziobry
W czasie transmisji z niedzielnego konkursu nie popisał się realizator Eurosportu. Tuż przed skokiem reprezentanta Polski widzowie tej stacji mogli podziwiać... reklamy. Taka wpadka zdenerwowała relacjonującego zawody Igora Błachuta. - Przepraszamy za tego idiotę bez szkoły, który zdecydował o tym, by w trakcie konkursu puszczać reklamy - dosadnie stwierdził komentator, czym zyskał sobie spory poklask wśród internautów.