W tym artykule dowiesz się o:
Najwięksi wygrani weekendu: Johann Andre Forfang i Kenneth Gangnes Po sobotnim konkursie, jak się później okazało jedynym rozegranym w Titisee-Neustadt, najwięcej powodów do zadowolenia mieli Norwegowie. Zawody Pucharu Świata, po raz pierwszy w karierze, wygrał Johann Andre Forfang. Po pierwszej serii były mistrz świata juniorów z Ałmatów przegrywał o 2,2 punktu z Peterem Prevcem. Drugi skok podopiecznego Alexandra Stoeckla na 143. metr, przy 138,5 metra Słoweńca, zagwarantował jednak Forfangowi triumf. Po konkursie zadowolony mógł być także trzeci Kenneth Gangnes. Norweg wykorzystał niepowodzenie Michaela Hayboecka (41. pozycja) i za sprawą trzeciego miejsca awansował na tą samą lokatę w klasyfikacji generalnej PŚ.
Największy pechowiec weekendu: Michael Hayboeck
Austriak po swoim skoku w pierwszej serii sobotniego konkursu mógł tylko bezradnie rozłożyć ręce. W wietrznej loterii na Hochfirstschanze podopieczny Heinza Kuttina wyciągnął z wszystkich 50 zawodników najgorszy los. Po zapaleniu zielonego światła przez Mirana Tepesa na skoczni gwałtownie zmieniły się warunki. Po wyjściu z progu Hayboeck otrzymał silny podmuch w plecy i doleciał do dolnej części zeskoku, gdzie wiatr sprzyjał skoczkom. Bonusowe punkty za niesprzyjające warunki nie pomogły. 106 metrów Austriaka oznaczyły dla niego dopiero 41. miejsce. Hayboeck, nie zdobywając żadnego punktu w sobotę, stracił trzecią pozycję w generalnej klasyfikacji na rzecz Kennetha Gangnesa, do którego przed weekendem w Planicy traci 38 oczek.
[b]
Najlepszy Polak weekendu:[/b] Kamil Stoch
Biało-Czerwonym pozostały już tylko dwa konkursy w Planicy, by przynajmniej raz w tym sezonie stanąć na podium zawodów indywidualnych. Biorąc pod uwagę obecną formę Polaków, realizacja przez nich tego zadania wydaje się mało prawdopodobna. W sobotę najlepszym z podopiecznych Łukasza Kruczka i Macieja Maciusiaka był Kamil Stoch. Skoczek z Zębu swoją 13. pozycję zawdzięcza przede wszystkim drugiej próbie na 135,5 metra. Po pierwszym skoku (124,5 metra) mistrz świata z Val di Fiemme zajmował dopiero 23. lokatę. W sobotę z polskiej kadry najbardziej zawiedli młodzi skoczkowie Andrzej Stękała i Bartłomiej Kłusek, którzy w piątkowych kwalifikacjach spisali się bardzo dobrze, zajmując odpowiednio 6. i 9. miejsce.
Najbardziej niebezpieczny skok weekendu: Dawid Kubacki
Kibice nowotarżanina zamarli po jego drugiej próbie w sobotnim konkursie. Na półmetku rywalizacji Polak zajmował 10. miejsce i skok w finale na 128,5 metra gwarantował mu minimum utrzymanie tej pozycji. Dawid Kubacki do końca walczył jednak o odległość, co odbiło się na lądowaniu. Podopiecznemu Macieja Maciusiaka zakantowała lewa narta, na skutek czego stracił równowagę i przy sporej prędkości upadł na zeskok. Na szczęście zwycięzcy dwóch konkursów Letniego Grand Prix 2015 nie stało się nic poważnego. Kubacki szybko podniósł się o własnych siłach, ale tylko 31,5 punktu za styl spowodowało, że zajął zaledwie 27. pozycję. Gdyby nie upadek, Polak zostałby sklasyfikowany w okolicach 8. miejsca. Tak się jednak nie stało i sportowo główny zainteresowany nie uczcił najlepiej 26 urodzin.
Najbardziej niespodziewane wydarzenie weekendu: piwo dla skoczków
W niedzielę sprawdziły się pesymistyczne prognozy pogody. Mimo usilnych starań organizatorów, ze względu na silny wiatr, nie rozegrano żadnej z zaplanowanych na ten dzień serii. Tym samym Titisee-Neustadt podzieliło los Wisły, gdzie również odbył się tylko jeden z dwóch zaplanowanych konkursów indywidualnych. Organizatorzy rozczarowanie, wynikające z odwołania rywalizacji, wynagrodzili skoczkom... zgrzewką piwa. Jeszcze przed ostatecznym ogłoszeniem decyzji o anulowaniu zawodów do boksów poszczególnych reprezentacji rozniesiono piwo, które było prezentem od jednego ze sponsorów zmagań na Hochfirstschanze.