W tym artykule dowiesz się o:
Niebezpieczne loty
Budowa skoczni w Planicy wywołała spore kontrowersje. Część środowiska sprzeciwiała się temu pomysłowi argumentując, że osiąganie 100-metrowych odległości, a taki był wówczas plan konstruktorów, jest zbyt niebezpieczne.
Interweniować musiał sam baron Pierre de Coubertin - ojciec nowożytnych igrzysk olimpijskich. Szybko zaczęto zmieniać zdanie o skoczni w Planicy i obecnie jest to miejsce niemalże kultowe.
Letalnica (dawniej Velikanka) potrafi jednak pokazać swoje złe oblicze. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat nie brakowało tam poważnych wypadków. Ten obiekt nie wybacza błędów i każda pomyłka może się okazać brzemienna w skutkach.
Czytaj także: Zmuszona do aborcji. "Kraj potrzebuje medali"
Walerij Kobielew (1999)
Problemy Rosjanina rozpoczęły się zaraz po wyjściu z progu. Kiedy zdawało się, że ułożył się już do lotu, stracił panowanie nad lewą nartą i z wysokości kilku metrów spadł na zeskok, w który uderzył plecami. Stało się to zaledwie dwa lata po groźnym wypadku jego rodaka - Artura Chamidullina, który popełnił błąd przy lądowaniu.
Kobielew znajdował się w ciężkim stanie i zapadł w śpiączkę. Jego leczenie i rehabilitację sfinansował Martin Schmitt. Rosjanin zdołał nie tylko wrócić do zdrowia, ale i do skoków. Wystąpił nawet na igrzyskach w Salt Lake City.
Takanobu Okabe (2000)
Dramatycznie wyglądający upadek zaliczył także Takanobu Okabe. Do sytuacji doszło podczas drugiej serii konkursu drużynowego rozgrywanego 18 marca 2000 roku.
Zdarzenie wyglądało podobnie do upadku Walerego Kobielewa. Japończykowi uciekła prawa narta. Doświadczony zawodnik próbował jeszcze się ratować, ale stracił równowagę i potężnie uderzył o zeskok. Przy Okabe od razu pojawiły się służby medyczne. W trakcie tych samych zawodów podczas lądowania groźnie upadł także Jakub Jiroutek.
Okabe szybko doszedł do siebie, bo wystąpił w Letnim Grand Prix, a następnie przystąpił do rywalizacji w Pucharze Świata w sezonie 00/01. Karierę zakończył w 2014 roku, w wieku... 44 lat.
Robert Kranjec (2001)
Słoweniec w trakcie swojej kariery dał się poznać jako specjalista od lotów narciarskich. Znajdując się u progu swojej kariery, zaliczył jednak fatalny upadek na Velikance.
Źle było już po wyjściu z progu. Problem z właściwym prowadzeniem nart sprawił, że Kranjec stracił równowagę, przekręciło go na bok, a następnie spadł na zeskok z dużej wysokości.
Doznał licznych obrażeń - złamał żebra i rękę. Do rywalizacji wrócił już w kolejnym sezonie, w którym wywalczył także pierwsze podium w karierze. Kontynuował skakanie do 2019 roku.
Tomasz Pochwała (2002)
22 marca 2002 roku koszmarny upadek w Planicy zaliczył Tomasz Pochwała. 18-letni wówczas Polak nie opanował nart i uderzył o zeskok, a następnie kilkukrotnie przekoziołkował.
Trafił do szpitala z licznymi potłuczeniami i podrapaną twarzą. - Nadal się zastanawiam, jak mogłem z tego wyjść ze stosunkowo niewielkimi obrażeniami - mówił po latach w rozmowie z "Super Expressem". - Źle wyszedłem z progu, a do tego powiało z boku - dodał.
Po kilku dniach zwolniono go do domu. Pozostał przy skokach, a w dalszej części kariery odnosił sukcesy w kombinacji norweskiej.
Janne Ahonen (2005)
Konkurs zamykający sezon 04/05 uznawany jest za jeden z najlepszych w historii. Zawodnicy przekraczali wtedy wszelkie granice, a kosmiczny - jak na tamte czasy - rekord świata ustanowił Bjoern Einar Romoeren, skacząc 239 metrów.
Pobić mógł go Janne Ahonen. Fin skracał swój skok, a mimo to osiągnął 240 m. Spadł jednak z dużej wysokości i nie był w stanie poprawnie wylądować, wskutek czego doznał kontuzji. Po latach przyznał się, że skakał... na kacu.
- Pamiętam, że kiedy podbiegł do mnie personel medyczny, próbowałem go odpędzić i starałem się uciec. Odmówiłem odwiezienia do szpitala, ponieważ obawiałem się badania krwi. Nie chciałem, żeby wszyscy dowiedzieli, ile mam promili we krwi. Było mi strasznie głupio - napisał w książce.
Primoz Roglic (2007)
Historia tego zawodnika posłużyć mogłaby za scenariusz filmowy. W 2007 roku podczas treningu przed konkursem w Planicy, nie opanował nart i spadł na zeskok. Początkowo był nieprzytomny, doznał złamania nosa, wstrząśnienia mózgu oraz licznych potłuczeń.
- Byłem młody, nie miałem wystarczającego szacunku do skakania - mówił, cytowany przez portal kierunektokio.pl.
Wrócił na skocznię, ale nie osiągał znaczących sukcesów. Zaczął interesować się kolarstwem, aż w końcu dwa lata po zakończeniu kariery w skokach, zadebiutował w zawodowym tourze. Obecnie to dwukrotny zwycięzca Vuelta a Espana.
Poważnych upadków na Letalnicy nie brakowało. Jak pokazuje jednak historia, zawodnicy, mimo niekiedy ciężkich urazów, potrafili zacisnąć zęby i powrócić do rywalizacji, a następnie ponownie zmierzyć się z obiektem w Planicy.