Po serii chemioterapii Willie Thorne został wypuszczony do swojego domu w Alicante. Opiekuje się nim przyjaciółka, Julie O'Neill. To ona poinformowała "Daily Star" o trudnej sytuacji byłego snookerzysty.
Nie może uwierzyć, że został wypisany ze szpitala, mimo że walczy z sepsą, która zagraża jego życiu. U Thorne'a białaczkę zdiagnozowano w marcu. Przeszedł od tamtej pory trzy transfuzje krwi.
Julie zebrała fundusze w mediach społecznościowych, by sfinansować specjalistyczną opiekę dla swojego przyjaciela. Musiała też skorzystać z pomocy prawników, żeby uzyskać dostęp do dokumentacji medycznej Thorne'a. - Nie jestem pewna co się z nim dzieje - mówi.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Mistrz olimpijski jest strażakiem. Zbigniew Bródka opowiedział o pracy w czasach zarazy
- Willie ma odleżyny, nie jest w stanie ruszać kończynami, nie może samodzielnie jeść ani pić. Wrócił ze szpitala 15 maja, nie rozumiem dlaczego. Potrzebne są dalsze badania - tłumaczy O'Neill.
Były snookerzysta nie może nawet odbierać telefonów, by rozmawiać z tymi, którzy martwią się o jego stan zdrowia. Przyjaciółka ma nadzieję, że jego stan się poprawi.
O'Neill założyła zbiórkę wspólnie z golfistą Markiem Roe w kwietniu, by pomóc w opłatach za opiekę, a także pokryciu rachunków za czynsz czy wyżywienie. Thorne ogłosił bankructwo w 2015 roku. Z powodu złego stanu zdrowia i pandemii koronawirusa nie był w stanie ostatnio zarabiać, wcześniej pracował jako komentator i ekspert telewizyjny.
Pieniądze na zbiórkę wpłacił m.in. Gary Lineker, a także Miguel Angel Jiminez i Danny Willett.
Czytaj też:
Golf. Nie żyje Doug Sanders. Wielokrotny triumfator turniejów PGA Tour
Koronawirus. Marcin Nitschke: W dwa miesiące ponad 100 tys. straty [WYWIAD]