To był historyczny dzień dla polskiego sportu. Oskar Kwiatkowski w snowboardowym slalomie gigancie równoległym zdobył złoto, a Aleksandra Król brąz. Polscy kibice mogli po cichu liczyć na ich sukcesy, bo oboje bardzo dobrze radzą sobie w Pucharze Świata 2022/23, ale raczej nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw.
- Jestem ogromnie szczęśliwy i nie dociera to do mnie. Warunki na stoku były naprawdę trudne i po każdym zjeździe czułem naprawdę duże zmęczenie. Zacząłem średnio, w kwalifikacjach miałem duże problemy, żeby ukończyć pierwszy przejazd. Miałem w nim dopiero 7. czas i nie byłem zadowolony. Później się na szczęście rozluźniłem, nie patrzyłem na przeciwny tor i starałem się bawić jazdą - wyjawił w rozmowie z nami Oskar Kwiatkowski.
Droga na szczyt Oskara Kwiatkowskiego nie była usłana różami. Polski zawodnik w 2016 roku przeżył chwile grozy. Jadąc samochodem, wjechał na drugi pas jezdni i zderzył się czołowo z autobusem. Miał pęknięty kręgosłup w dwóch miejscach, złamanych siedem żeber i pękniętą obręcz biodrową. Po siedmiu latach od tego zdarzenia Kwiatkowski został mistrzem świata.
- Bardzo się cieszę z tego, że zostałem mistrzem i mogę pisać historię dla naszego kraju. To jest dla mnie wielka radość i olbrzymia motywacja. Cieszy mnie, że dużo młodych zawodników idzie naszymi śladami i coraz więcej trenuje snowboard - dodał Kwiatkowski.
Historia Król jest natomiast o tyle ciekawa, że po poprzednim sezonie miała sobie zrobić przerwę. Na szczęście po dłuższych wakacjach zatęskniła za deską i rywalizacją. Postanowiła spróbować, a teraz zdobyła brązowy medal.
- Jestem bardzo zadowolona, ale też zmęczona, bo był to dla mnie bardzo trudny start. Niezmiernie się cieszę z tego medalu, bo w końcu go przywożę. Przecież biorę już udział w mistrzostwach świata po raz ósmy! Stanęłam na najniższym stopniu podium, ale czuję jakbym zdobyła złoto. Walczyłam i robiłam co mogłam no i się udało. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a przede mną jeszcze dwie konkurencje i chcę w nich powalczyć o kolejne krążki! - powiedziała w rozmowie z WP Sportowe Fakty Aleksandra Król.
Polka ostatnie miesiące ma znakomite. Wszystko rozpoczęło się przed Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie. Król dość niespodziewanie wygrała zawody Pucharu Świata, które poprzedzały start w Chinach. Od tej pory prezentuje regularną dyspozycję, a ten rok jest dla niej przełomowy.
ZOBACZ WIDEO: Tak wygląda w wieku 35 lat. Zdradziła receptę na niesamowitą figurę
- Bardzo się cieszę, że Oskar został mistrzem świata, bo jest w tym roku najszybszy i wiem jak ciężko na to pracował. Zdobyliśmy dwa medale i mam nadzieję, że udowodniliśmy, że cały polski snowboard jest na wysokim poziomie - dodała świeżo upieczona medalistka.
Polacy na ten sukces pracowali latami i już w poprzednich latach mieli przebłyski znakomitej dyspozycji. Po poprzednim sezonie i miejscach w czołowej dziesiątce igrzysk olimpijskich doszło do sporych zmian w ich teamie. Do ich sztabu dołączył doświadczony trener ze Słowenii, serwismen oraz fizjoterapeuta.
- To nie jest tylko i wyłącznie mój sukces tylko całej drużyny. Zawdzięczam ten medal każdemu kto mi pomógł i dołożył do tego swoją cegiełkę - podkreślił Kwiatkowski.
Niedziela była pierwszym dniem mistrzostw, a więc dwa medale od razu sprawiły, że Biało-Czerwoni znaleźli się na prowadzeniu w klasyfikacji medalowej. Dwa krążki wywalczyli też Austriacy, ale w ich przypadku to srebro i brąz.
To nie koniec występów Polaków na MŚ. We wtorek 21 lutego wystartują w slalomie, a dzień później odbędzie się rywalizacja mikstów. Polacy będą jednymi z kandydatów do medalu.
zobacz też:
Tak się buduję drużynę mistrzów! Wcześniej sami sobie smarowali deski...
Po zderzeniu z autobusem miał pęknięty kręgosłup. "Niewiele pamiętam"