To historyczny dzień dla polskiego sportu. Oskar Kwiatkowski w snowboardowym slalomie gigancie równoległym zdobył złoto, a Aleksandra Król brąz. Nie byłoby jednak takich sukcesów, gdyby nie gwałtowne zmiany, które zaszły w naszej reprezentacji.
Jak zbudować team na medal?
Sami nasi najlepsi snowboardziści wskazują na ogromne zmiany jakie zaszły przed tym sezonem. Dobre wyniki na igrzyskach Król i Kwiatkowskiego, którzy wtedy awansowali do ćwierćfinału wzbudziły szersze zainteresowanie tą dyscypliną w naszym kraju. Wszystko jednak zaczęło się wcześniej
- Już przed igrzyskami powiedzieliśmy Oskarowi Bomowi (głównemu trenerowi kadry - przyp. red.), że musi sobie zbudować team i musi to inaczej wyglądać - zdradza w rozmowie z WP SportoweFakty sekretarz generalny PZN Jan Winkiel.
- Rozpoczął więc rozmowy z Izidorem Sustersiciem, który jest jednym z najlepszych trenerów od samej jazdy. Po wynikach Słoweńców, które w tym roku są dużo gorsze, widać, jak duży wpływ miał na ich dyspozycję - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowy gest. Pojawiły się łzy wzruszenia
Ważna jest również obecność profesjonalnego serwismena. Wcześniej to zazwyczaj sami zawodnicy musieli sobie smarować deski.
- Chcieliśmy dołączyć serwismena z Austrii, ale ze względów charakterologicznych podjęliśmy decyzję, że damy szansę komuś innemu. Postawiliśmy na Tadeja Trdinę i wyniki przyszły - twierdzi Winkiel.
- Snowboard jest książkowym przykładem, jak powinny być budowane dyscypliny zimowe. Zaczęło się to już za mojego poprzednika Tomasza Wieczorka. Najpierw klub do 16. roku życia, później Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Nie startujemy po Austrii, Włoszech, lecz mamy cykl Pucharu Polski. Pracuje u nas trzech świetnych trenerów juniorów: Paweł Dawidek oraz bracia Marcin i Michał Sitarz - chwali się działacz.
Trasa naprawdę była tak dramatyczna?
Spore kontrowersje wzbudziło także przygotowanie trasy. Przypomnijmy: zawodnicy rywalizują ze sobą. Jeden jedzie po czerwonym, a drugi po niebieskim torze. Wygrywa ten, którzy szybciej dojedzie na metę.
Problem w tym, że te w gruzińskim Bakuriani były nierówne. Widać było, że zdecydowanie łatwiej jedzie się po niebieskich torach. Snowboardziści wyżej rozstawieni zgodnie z regulaminem wybierali właśnie ten.
- Pisałem z ukraińskimi kolegami ze związku, którzy byli na miejscu. Pytałem sekretarz generalną, jak to wygląda i powiedziała, że jest trochę wyboiście, ale nie na tyle, by nad tym płakać. Nie było tak źle, jak wyglądało to w telewizji. Troszkę szybszy był niebieski tor, ale jeździli po nim lepsi zawodnicy. To nie są Alpy, trasę dośnieżano jeszcze dwa dni wcześniej - przekazuje Winkiel.
- Oskar jechał jako faworyt do medalu. Wszyscy się spodziewali, jak tam zawalczy. Zaprezentował jednak gigantyczną formę psychiczną, wytrzymał to. Bardzo cieszę się też, że Oli udało się to trzecie miejsce dowieźć - dodaje.
To jednak nie koniec szans Biało-Czerwonych na medal. We wtorek odbędą się jeszcze zawody w slalomie równoległym, a w środę zmagania duetów mieszanych w gigancie. W tej drugiej Król i Kwiatkowski będą jednymi z głównych kandydatów do medalu.
- Ola w slalomie może spokojnie sobie dać radę. Oskar Bom postanowił ograniczyć trochę tę konkurencję, bo tylko gigant jest na igrzyskach. Ta trasa jest tak specyficzna, a silni zawodnicy są premiowani. Oskar do nich należy. Gdyby jeszcze jeden medal wpadł, to będę zadowolony - kończy Jan Winkiel.
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Wielki dzień Polaków na MŚ. Kwiatkowski zdradził przepis na złoto