Po zderzeniu z autobusem miał pęknięty kręgosłup. "Niewiele pamiętam"

Getty Images / Na zdjęciu: Oskar Kwiatkowski
Getty Images / Na zdjęciu: Oskar Kwiatkowski

Żaden Polak nie został wcześniej mistrzem świata w snowboardzie. Zmieniło się to w niedzielę, 19 lutego. Oskar Kwiatkowski zdobył złoty medal, a Aleksandra Król brązowy. Polscy snowboardziści przeszli do historii polskiego sportu.

W tym artykule dowiesz się o:

Ależ to był dzień w Bakuriani. W gruzińskim kurorcie rozpoczęły się snowboardowe mistrzostwa świata. Na inaugurację świetnie spisali się Polacy. Kwiatkowski został mistrzem, a Król zdobyła brąz. Wcześniej żaden polski snowboardzista nie zdobył złotego krążka na imprezie tej rangi.

Jego sukces urodził się w bólach 

10 lutego 2016 roku Oskar Kwiatkowski przeżył chwile grozy. Świeżo upieczony mistrz świata jechał samochodem, wjechał na drugi pas jezdni i zderzył się czołowo z autobusem. Miał pęknięty kręgosłup w dwóch miejscach, złamanych siedem żeber i pękniętą obręcz biodrową.

- Świadomość po wypadku odzyskałem na drugi dzień rano. Do dziś niewiele pamiętam z tego, co się stało - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty Oskar Kwiatkowski (WIĘCEJ TUTAJ).

Już po sześciu dniach na własną prośbę opuścił szpital. Lekarze ocenili jego stan jako dobry, a złamania, jakich doznał, na szczęście nie wymagały operacji. Po kliku dniach wrócił na stok.

ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowy gest. Pojawiły się łzy wzruszenia

Polski snowboardzista nie próżnował. Był zmotywowany, bo za miesiąc miał start w mistrzostwach świata juniorów. Jego celem była walka o medal. Miał wtedy na to ostatnią szansę, którą chciał wykorzystać, ale nie dostał pozwolenia od ortopedy na występ. Do kolejnego sezonu przygotowywał się jednak już bez przeszkód.

Dla większości osób podobne zdarzenie byłoby traumą do końca życia. Nie każdy byłby w stanie wsiąść ponownie za kierownicę. Polskiemu mistrzowi świata to jednak nie groziło. Wiedział, że im szybciej poprowadzi samochód, tym lepiej. Po wyjściu ze szpitala od razu wracał do domu samochodem.

Determinacja popłaca

Aleksandra Król może być dla wszystkich przykładem ciężkiej pracy. Polka na mistrzostwach świata startuje już po raz ósmy, a w listopadzie skończy 33 lata. Wcześniej jej najlepszym wynikiem na imprezie tej rangi było 8. miejsce.

Polka ostatnie miesiące ma znakomite. Wszystko rozpoczęło się przed Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie. Król dość niespodziewanie wygrała zawody Pucharu Świata, które poprzedzały start w Chinach. Od tej pory prezentuje regularną dyspozycję, a ten rok jest dla niej przełomowy.

Po igrzyskach 33-letnia Polka na łamach TVP Sport przyznała, że zastanawiała się czy nie zrobić sezonu przerwy. Teraz została brązową medalistką mistrzostw świata, a o kończeniu kariery nawet nie myśli.

- Nie mówię sobie, że muszę być na igrzyskach w Cortinie, ale na pewno byłoby fajnie. Jak zdrowie będzie, jak jazda na desce nadal będzie mi sprawiała przyjemność, to do Włoszech pojadę. Chciałabym, bo to fajne miejsce - wyjawiła w rozmowie z WP SportoweFakty Aleksandra Król.

Dla Polaków snowboardowe mistrzostwa świata rozpoczęły się znakomicie, a to nie koniec. We wtorek przed nimi kolejna medalowa szansa - slalom równoległy. W środę zawody drużynowe, w których Oskar Kwiatkowski i Aleksandra Król będą jednymi z głównymi faworytów do podium.

zobacz też:
Co za widok! Klasyfikacja medalowa po sukcesach Polaków
Wielki dzień Polaków na MŚ. Kwiatkowski zdradził przepis na złoto

Komentarze (0)