"Nie mamy nikogo". Smutny obraz Polaków

PAP/EPA / ZURAB KURTSIKIDZE / Na zdjęciu: Oskar Kwiatkowski
PAP/EPA / ZURAB KURTSIKIDZE / Na zdjęciu: Oskar Kwiatkowski

Medale Oskara Kwiatkowskiego oraz Aleksandry Król na MŚ wywołały euforię. Niestety, reszta polskiego narciarstwa dowolnego wygląda fatalnie. - Nie mamy nikogo - mówi nam 4. zawodniczka igrzysk w Salt Lake City Jagna Marczułajtis-Walczak.

W gruzińskim Bakuriani Oskar Kwiatkowski oraz Aleksandra Król napisali piękną historię. Zdobyli złoto i brąz w mistrzostwach świata w slalomie gigancie równoległym, który jest konkurencją olimpijską.

Problem jednak jest. Mimo że mistrzostwa świata w narciarstwie dowolnym potrwają aż do 5 marca, to w zasadzie dla Polski już się zakończyły. Nasi reprezentanci wystartowali tylko w snowboardzie alpejskim, a w pozostałych 25 konkurencjach Biało-Czerwonych po prostu brakuje.

- Jeśli chodzi o snowboard alpejski, to jestem spokojna, ale gorzej jest w konkurencjach freestyle'owych. Nie mamy nikogo na MŚ w halfpipie, snowcrossie czy big-air. Nie mamy reprezentacji i tu trzeba postawić na rozwój oraz wsparcie tych dyscyplin - zauważa w rozmowie z WP SportoweFakty Jagna Marczułajtis-Walczak, 4. zawodniczka w gigancie równoległym na igrzyskach w Salt Lake City, a obecnie posłanka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szałowa kreacja Sereny Williams. Fani zachwyceni

Wielki postęp
 
Wyjątkiem w narciarstwie dowolnym jest polska reprezentacja w snowboardzie alpejskim. Oprócz Król i Kwiatkowskiego do Gruzji pojechało jeszcze czterech zawodników. Trójka z nich: Mikołaj Rutkowski, Maria Chyc i Olimpia Kwiatkowska to sportowcy urodzeni w 1999 roku.

Od tego roku polscy snowboardziści mają profesjonalny sztab oraz serwismena. To coś, co jeszcze do końca ubiegłego roku nie funkcjonowało w polskim snowboardzie.

- Dzisiaj zawodnik, który dostaje się do kadry, jest objęty bardzo kompleksowym wsparciem. Snowboardziści sobie na to zasłużyli, bo od kilku lat znajdowali się w czołówce światowej i pokazali, że warto w nich zainwestować - tłumaczy olimpijka.

- Cieszę się, że Adam Małysz jako prezes PZN-u rozumie tę sytuację. Sam był zawodnikiem i wie, że bez profesjonalnego wsparcia jest znacznie trudniej. Dużo czasu trzeba poświęcić na szukanie sprzętu, smarowanie. Teraz mają wszystko, co potrzebne do trenowania i to przynosi efekty - dodaje dwukrotna medalistka.

Kadra na lata

Medale Kwiatkowskiego oraz Król to może być zapowiedź tłustych lat w polskim sporcie. Wszystko dlatego, że nasz mistrz świata ma dopiero 26 lat, a brązowa medalistka 32. A snowboard alpejski to dyscyplina, w której wiek nie odgrywa wielkiej roli.

Andreas Prommegger to najlepszy przykład. 42-latek we wtorek zdobył mistrzostwo świata w slalomie równoległym. Szacunek budzi także postawa jego rodaczki. Claudia Riegler skończy w tym roku 50 lat, a znajduje się w czołowej dziesiątce Pucharu Świata.

- Dalej widzę tych zawodników, którzy startowali razem ze mną. A ja już zakończyłam przecież karierę ponad 10 lat temu. Dopisuje im zdrowie, a to jest największą przeszkodą już dla bardziej doświadczonych zawodników - wyjaśnia posłanka.

- Claudia Riegler jest świetnym przykładem zawodniczki, bo ją usunięto za słabsze wyniki z kadry austriackiej, nawet trenowała z nami przez jakiś czas. Jednak się nie poddała. Udowodniła i dążeniem do celu pokazała, że warto na nią stawiać i pojeździ jeszcze chwilę - kończy Jagna Marczułajtis-Walczak.

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
"To może wywołać lawinę". Granerud ma się czego obawiać

Komentarze (0)