Przez cztery lata polscy kibice z jednej strony cieszyli się z kolejnych wspaniałych zwycięstw Justyny Kowalczyk w Pucharze Świata i Tour de Ski, a z drugiej wspominali cudowne chwile z Vancouver i wielkie zwycięstwo w biegu na 30 kilometrów stylem klasycznym. Epicki pojedynek z Marit Bjoergen na zawsze zapisał się złotymi zgłoskami w dziejach polskiego sportu. Wieść o kontuzji stopy sprawiła, że nagle nadzieje związane z występem w Soczi zaczęły mieszać się z wielkimi obawami. Występ w biegu łączonym nie dał wielu odpowiedzi na pytania, ale sama Kowalczyk nie kryła, że ma po nim pewne powody do optymizmu.
Czwartkowy start miał być kluczowym i był. Data 13 lutego 2014 będzie pamiętana przez lata, gdyż zwycięstwo Kowalczyk nie jest zwykłym sukcesem. To wygrana zarówno ściśle sportowa, jak i wygrana nad samym sobą i nad swoją kontuzją. Polka ponownie pobiegła na środkach przeciwbólowych, wiedząc już, że stopa jest złamana. Najlepszy czas miała od pierwszego punktu pomiaru czasu i nie oddała prowadzenia nawet na chwilę. Kolejne pomiary pokazywały, że różnica dzieląca wszystkie rywalki od Kowalczyk stale rośnie. To już nie były pojedyncze sekundy - wraz z upływem czasu było ich -naście, a w przypadku wielu konkurentek było ich -dziesiąt.
Gdy na punkcie pomiaru czasu na ósmym kilometrze zameldowała się biegnąca po Polce Marit Bjoergen i była wolniejsza o prawie dwadzieścia sekund, a następnie w tym samym miejscu pojawiła się Therese Johaug, wolniejsza już o blisko pół minuty, jasnym było, że tylko kataklizm pozbawi Kowalczyk złota. Kataklizmu nie było. Bjoergen w końcówce całkowicie osłabła, a Polka wytrzymała swoje tempo do końca.
Na mecie padła na śnieg, ale szybko wstała i czekała na Norweżki. Gdy te ukończyły bieg Kowalczyk nie była w stanie powstrzymać łez. To jej największe zwycięstwo w karierze, wspanialsze nawet niż to, które miało miejsce cztery lata temu w Vancouver.
Walki o srebrny medal nie wytrzymała Bjoergen. Na ostatnich dwóch kilometrach nie tylko że nie utrzymała swojego miejsca, ale w ogóle wypadła z pierwszej trójki. W tej sytuacji honor Norwegii obroniła Johaug, sklasyfikowana na trzecim miejscu. To jej pierwszy medal olimpijski w Soczi - w biegu łączonym była wcześniej czwarta.
Między Kowalczyk a Johaug sklasyfikowana została Charlotte Kalla. Reprezentantka Szwecji kontynuuje świetną passę - w bieżącym sezonie nie zdarzyło się jeszcze, żeby w jakimkolwiek biegu dystansowym była poza podium. W czwartek w Soczi nie było wyjątku od tej reguły i Kalla uzyskała drugi czas. To jej drugi medal na tych igrzyskach - w biegu łączonym Szwedka również była druga.
Oprócz Justyny Kowalczyk w czwartek na 10 kilometrów pobiegły jeszcze dwie Polki. W pierwszej trzydziestce zmieściła się Kornelia Kubińska, która straciła prawie dwie i pół minuty do zwyciężczyni i zajęła dwudzieste szóste miejsce. Długo wydawało się, że w trzeciej dziesiątce znajdzie się także Paulina Maciuszek. Na ostatnich dwóch kilometrach osłabła na tyle, że straciła kolejnych kilkadziesiąt sekund i spadła na trzydziestą dziewiątą pozycję.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas.
Miejsce | Zawodniczka | Kraj | Czas |
---|---|---|---|
1 | Justyna Kowalczyk | Polska | 28:17,8 |
2 | Charlotte Kalla | Szwecja | +18,4 |
3 | Therese Johaug | Norwegia | +28,3 |
4 | Aino-Kaisa Saarinen | Finlandia | +30,3 |
5 | Marit Bjoergen | Norwegia | +33,4 |
6 | Stefanie Boehler | Niemcy | +46,5 |
7 | Natalia Żukowa | Rosja | +57,7 |
8 | Kerttu Niskanen | Finlandia | +58,9 |
9 | Heidi Weng | Norwegia | +1:10,4 |
10 | Krista Lahteenmaki | Finlandia | +1:18,2 |
26 | Kornelia Kubińska | Polska | +2:25,7 |
39 | Paulina Maciuszek | Polska | +3:08,0 |