Niesamowitą dramaturgię miała konfrontacja Kamila Łaszczyka z Amadeuszem Roślikiem. Skończyło się na tym, że "Ferrari" został obalony i zasypany gradem ciosów. Sędzia przerwał pojedynek na osiem sekund przed końcem, a zwycięzcą został Łaszczyk.
Po porażce Roślik nie był w stanie samodzielnie wrócić do szatni. "Ferrari" został wyniesiony z oktagonu na noszach, co uwieczniły kamery "Super Expressu". Takich obrazków nie zobaczyli ci, którzy oglądali transmisję z Fame MMA 17.
- Trudno przygotować się w półtora miesiąca. To jednak jest inny sport niż boks. Myślę, że wygrałem charakterem - mówił po walce Kamil Łaszczyk w rozmowie z Kanałem Sportowym.
Jego słowom przysłuchiwał się Mateusz Borek. - Często to jest paradoks, że sportowiec, trafiając do innej dziedziny - nie wiem dlaczego - ale stara się koncentrować bardziej na nowych elementach niż na tym, co jest jego sportem bazowym i największą bronią - analizował promotor Łaszczyka.
- Bawiłem się dobrze, ale to było chore. To było "sick", jak mówią Amerykanie - podkreślił za pośrednictwem Kanału Sportowego.
Czytaj także:
> Z dużej chmury mały deszcz. Paweł Jóźwiak miał już dość
> Niewiarygodne tempo w klatce. Robert Karaś zadebiutował na gali Fame
ZOBACZ WIDEO: Gorące komentarze w sieci po hicie KSW. Mamy odpowiedź Radka Paczuskiego