W sobotę w Krakowie Robert Karaś stoczył swoją drugą walkę w Fame MMA. Po trzech rundach walki w formule pięściarskiej musiał uznać wyższość Jakuba Nowaczkiewicza, który już w pierwszych sekundach rywalizacji posłał triatlonistę na deski. Karaś miał swoje szanse w tym pojedynku, ale sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości co do triumfatora.
Jeszcze przed rozpoczęciem tego pojedynku w studiu gali pojawił się Piotr Lisek. Lekkoatleta przyznał wprost, że w przypadku tego zestawienia trzyma kciuki za Nowaczkiewicza - głównie ze względu na dopingowe problemy Karasia.
- Tłumaczenie się, że coś miało wypłukać się po 72 godzinach, jest w naszym świecie profesjonalnego sportu niewybaczalne, bo my po prostu nie bierzemy tego dopingu. Nieważne czy on się zdąży wypłukać czy nie - to gra nie fair play - powiedział lekkoatleta.
Przypomnijmy, że pod koniec lipca Karaś oświadczył, że w jego organizmie wykryto niedozwolone substancje. Badania antydopingowe wykonane w trakcie rywalizacji w 10-krotnym Ironmanie, podczas którego ustanowił nowy rekord świata. Ten rekord wkrótce może zostać anulowany, a Karaś wykluczony z zawodów triathlonowych na kilka lat.
Równie zaskakujący był sposób tłumaczenia się Karasia z dopingowej wpadki. Nie wyraził on większej skruchy i wprost przyznał się do brania substancji zakazanych, które miały zniknąć z jego organizmu po trzech dobach, a utrzymały się znacznie dłużej.
Czytaj także:
- Awantura przed Fame MMA. Znamy szczegóły
- Nagranie niesie się po sieci. Kuriozalne sceny na Fame MMA
ZOBACZ WIDEO: Kto rywalem Artura Szpilki na gali KSW? "Świetna walka"