Skandal z udziałem Daniego Alvesa wybuchł pod koniec zeszłego roku. Przypomnijmy, że brazylijski piłkarz trafił za kratki pod zarzutem napaści seksualnym w nocnym klubie "Sutton" w Barcelonie i w więzieniu przebywa już od stycznia.
Za ten występek groziła mu kara pozbawienia wolności od ośmiu do dziesięciu lat. Były gwiazdor FC Barcelony od samego początku nie przyznawał się do winy i wielokrotnie zarzekał się, że do stosunku z kobietą doszło wyłącznie za jej zgodą.
40-latek wersję wydarzeń zmieniał aż czterokrotnie (w tym na taką, że ofiary w ogóle nie zna), ale za każdym razem podkreślał, że jest niewinny.
ZOBACZ WIDEO: Co Polacy myślą o reprezentacji Polski i Michale Probierzu? "Oglądałem. Źle zrobiłem"
Jak przekazał w czwartek kataloński dziennik "Sport", prokuratura w Barcelonie zażądała dla Daniego Alvesa dziewięciu lat pozbawienia wolności.
W akcie oskarżenia wzywa również do zadośćuczynienia ofierze i przekazaniu jej 150 000 euro, a także żąda dziesięciu lat specjalnego nadzoru dla sportowca, który miałby zostać nałożony po odbyciu kary.
"Po zeznaniach prokuratury przyjdzie kolej na prywatny akt oskarżenia, prowadzony w imieniu ofiary przez prawniczkę Ester Garcię, a następnie obronę piłkarza" - informuje "Sport".
Czytaj także:
"Nieludzkość". Piszą o nowym skandalu z udziałem Neymara
Żądała 25 milionów dolarów od Ronaldo. Jest finał sprawy