W sobotę (30 listopada) Franciska Szabo zadebiutowała w MMA. Kobieta wzięła udział w gali Fight Night w Rumunii. Inauguracyjna walka w klatce zakończyła się w wymarzony dla niej sposób - zwycięstwem.
Jeszcze zanim Węgierka trafiła do świata MMA, już była znana szerszemu gronu odbiorców. 33-latka była bowiem w Power Slap, czyli organizacji promującej pojedynki na "liście" (uderzenia w twarz z otwartej dłoni).
Kilka tygodni temu Szabo musiała zrezygnować z treningów na pewien czas. Wszystko z powodu tego, co wydarzyło się na siłowni. Podczas ćwiczeń kobiecie pękł implant (służy do powiększania biustu) prawej piersi, co skończyło się operacją.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za figura! Piękna dziennikarka poleciała na wakacje
"Usunęłam oba implanty, więc teraz jestem płaska. Mój prawy implant został uszkodzony podczas treningu. Wtedy postanowiłam całkowicie się ich pozbyć i zająć się sztukami walki. Za trzy lub cztery lata będę mogła znowu je zrobić" - napisała po całym zdarzeniu na X-ie.
- Nigdy więcej nie zrobię implantów, bo bardzo trudno z nimi trenować. Nie przeszkadza mi, że wydarzyła się coś takiego. Czas rekonwalescencji wynosił tylko cztery tygodnie. Teraz czuję się jeszcze bardziej sobą - mówiła kilka tygodni później w "Daily Mirror".
Szabo żyła z bólem nie tylko podczas treningów, ale także w normalnym funkcjonowaniu. Kobieta odczuwała dyskomfort w różnych częściach ciała. Jak się później okazało, było to spowodowane uszkodzonym implantem.