Maciej Kot jest pasjonatem rajdów samochodowych. Skoczek z Zakopanego zdobył licencję rajdową w 2014 roku, a rok później zadebiutował w memoriale Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza w Wieliczce. Wystartował w nim także w 2016 r.
- To była głównie fajna zabawa. Wiadomo, że nie jechałem tam dla wyniku. To nie było możliwe ze względów organizacyjnych, finansowych, sprzętowych. Ale dobrze się bawiłem. Poza tym to była jedyna okazja, żeby sprawdzić się w tego rodzaju zawodach. No i mam wielki szacunek do tych dwóch kierowców, których podziwiałem w telewizji jako małe dziecko - mówił Kot w wywiadzie dla WP SportoweFakty, opisując wrażenia ze swojego ubiegłorocznego występu w Wieliczce.
W tym roku reprezentant Polski pojawił się na starcie imprezy już po raz trzeci. Drużynowy mistrz świata z Lahti był gościem specjalnym rajdu. Wystartował w nim poza konkurencją.
Jak zdradził na Twitterze dziennikarz sportowy RMF FM Maciej Jermakow, Kot pokonał trasę w bardzo dobrym tempie. - Kolejna rajdowa przygoda Macieja Kota zakończona. Kibice mówili, że było szybko! - napisał Jermakow na portalu społecznościowym, gdzie zamieścił krótki film z mety rajdu.
Kolejna rajdowa przygoda @maciekkot7 zakończona. Kibice mówili, że było szybko! pic.twitter.com/ugFs6lNTgm
— Maciej Jermakow (@mjermakow) 2 kwietnia 2017
Liczy się forsa od promotora.