"Nie tylko na macie trenujemy" - napisano na oficjalnym profilu klubu Siła Mysłowice w mediach społecznościowych. Dodano do niego kilka zdjęć z wyprawy.
Trener Sebastian Stachoń i jego dwójka podopiecznych. Ubrani tylko w spodenki, rękawiczki i czapki. Do tego plecak. I tyle.
- Traktujemy to jako kolejny trening. W górę wchodzimy, natomiast w dół zbiegamy ze szczytu, by utrzymać ciepłotę ciała - tłumaczy Stachoń w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim".
Dodaje, że takie wyprawy organizują co 2-3 tygodnie i udało im się już zdobyć ok. 10 szczytów w Beskidzie Śląskim i Żywieckim.
W ostatni weekend w planie było zdobycie Babiej Góry. Tym razem misja dotarcia na szczyt nie powiodła się. Dlaczego? - Pogoda była tak kiepska, że nawet w ubraniu nie zaryzykowałbym dalszej wędrówki - przyznał Stachoń dodając, że zdrowie jest najważniejsze.
Zobacz także:
Mamed Chalidow po operacji. Lekarze zdradzili drastyczne szczegóły
Wylał kibicowi piwo. Zareagował natychmiast
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zobacz, co fanka hokeja zrobiła swoim telefonem!