W tym artykule dowiesz się o:
Trybuny zapełnione do ostatniego miejsca, przed telewizorami miliony kibiców. Tak wyglądały najważniejsze zawody strongmanów w pierwszej dekadzie nowego milenium. Wielka w tym była zasługa Mariusza Pudzianowskiego, którego pokochała cała Polska. Pisał o tym Marek Bobakowski w swoim artykule: "Kiedyś cała Polska kochała strongmanów. Jak disco polo".
Nie można jednak zapominać o najgroźniejszym konkurencie Pudziana. Jarosław Dymek zawsze deptał mu po piętach. Wygrywał z nim sporadycznie, ale także zaliczał się do światowej czołówki. Kiedyś obaj siłacze darzyli się szacunkiem, ale dzisiaj nic już z niego nie zostało.
Zobaczcie, jak potoczyły się losy jednego z najsilniejszych facetów na świecie.
Dymek urodził się w Prabutach. To niewielkie miasto w województwie pomorskim. Początkowo w ogóle nie interesowały go sporty siłowe. Dzisiaj trudno uwierzyć, że ten wielki mężczyzna próbował swoich sił... w gimnastyce.
Gimnastyka była ostatnim przystankiem przed startami w strongman. Wcześniej uczęszczał na treningi karate, ale znacznie lepiej radził sobie w lekkiej atletyce. Młody Jarosław rzucał oszczepem. Robił to na tyle dobrze, że został powołany do reprezentacji Polski.
Pod koniec lat 90. Dymek wybrał zawody strongmenów. Wtedy pewnie nawet przez myśl mu nie przeszło, że lada moment wybuchnie boom na tę dyscyplinę sportową.
W pierwszych mistrzostwach Polski Dymek musiał zadowolić się srebrnym medalem. Złoto padło łupem... Pudzianowskiego. Kolejne dwie edycje zostały jednak zdominowane przez Jarka. Dopiero w 2003 roku "Pudzian" odzyskał tytuł, ale na dwa lata, bo znowu stracił go na rzecz swojego rywala.
To właśnie rywalizacja tych dwóch siłaczy napędzała cały interes. Na krajowym podwórku toczyli zacięty bój, ale na mistrzostwach świata rządził już tylko "Dominator". Mariusz złoto zdobywał pięć razy, a największym sukcesem Dymka było czwarte miejsce w Chinach w 2005 roku.
- To był mój największy sukces, ale przed ostatnią konkurencją miałem szanse na trzecie miejsce. Wystarczyło, że ukończyłbym konkurencję, a przy super czasie miałem nawet szanse na srebrny medal. Były takie emocje, taka adrenalina, że pierwszą kulę źle podniosłem i zerwałem sobie biceps. Ból był tak okropny, że nie dokończyłem rywalizacji - wspomina strongman w rozmowie z tvmalbork.pl.
Co ciekawe, przed MŚ w Chinach polski sportowiec miał poważne problemy z prawem.
W 2003 roku byłemu mistrzowi Polski groziło więzienie. Policja przeszukała jego samochód. Znaleziono w nim 80 podejrzanych ampułek. W mediach pojawiły się informacje, że mogą to być sterydy anaboliczne, a Dymkowi zarzucano branie udziału w ich przemycie. Sportowiec jednak od początku zapewniał, że nie ma z tym nic wspólnego, a auto pożyczał koledze.
- Nie protestowałem. Był wieczór, w samochodzie, w dodatku na obcych rejestracjach, mocno zbudowany mężczyzna... Zdziwiłem się dopiero tym znaleziskiem. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Nie jestem w tej sprawie oskarżonym, a jedynie świadkiem. Pożyczyłem samochód koledze - tłumaczył w portalu trojmiasto.pl.
Kilka miesięcy później trafił do aresztu, w którym spędził kilka miesięcy. Strongman miał wręczyć łapówkę policjantowi w zamian za umorzenie sprawy.
- Jest podejrzany o to, że w styczniu 2004 r. udzielił policjantowi korzyści majątkowej w postaci 2 tys. zł w zamian za odstąpienie od czynności - tłumaczyła wówczas gdańska prokuratura.
Proces był utajniony i trudno znaleźć jakiekolwiek informacje na temat wyroku. Faktem jednak jest, że Dymek wrócił do udziału w zawodach. Życie pozasportowe? Jak sobie radził?
Gwiazdor strongmenów nie mógł narzekać. Na początku kariery pracował w nocnych klubach jako ochroniarz. Przez pewien czas był także wychowawcą w Młodzieżowych Ośrodku Wychowawczym.
W 2002 roku po raz pierwszy został wybrany na radnego Malborka. Tę funkcję pełni do dzisiaj. W 2003 roku założył firmę, która organizowała zawody strongman. W mistrzostwach świata po raz ostatnio wystartował sześć lat później, ale nawet nie dostał się do finałów.
Dzisiaj Dymek wiedzie spokojne życie biznesmena. W Malborku ma własny klub treningowy. W pobliskiej wsi Kończewice ma halę ze sprzętem do treningu konkurencji strongman. W mediach bywa rzadko, ale czasami o sobie przypomina. Na przykład w ubiegłym roku przeszczepił sobie włosy, a film z zabiegu trafił do sieci.
Wspominaliśmy już o rywalizacji Dymek vs. Pudzianowski. W czasach ich startów w strongmenach darzyli się szacunkiem. Wyrównana walka na mistrzostwach Polski dodatkowo ich nakręcała. Dzisiaj jednak nie mają ze sobą kontaktu.
- Niestety kilka lat temu nasze drogi się rozeszły. "Pudzian" zrobił duże świństwo mojemu koledze z Norwegii, ale nie chcę wdawać się w szczegóły. Nie lubię ludzi, którzy mają dwa oblicza. Kiedy do kamery ktoś mówi, że robić coś dla Polski, dla kibiców, a za chwilę odwraca się i mówi, że ma to gdzieś, bo robi to dla pieniędzy - zdradził Dymek na łamach serwisu tvmalbork.pl.
Emerytowany strongman zdradza też, że kompletnym przeciwieństwem Mariusza jest jego brat Krystian.
- Mam kontakt z jego bratem, który jest postrzegany jako mocno lansujący się i zadufany w sobie gość. Prywatnie jest fajnym facetem, ciepłym, który potrafi popłakać się kiedy mówi o swoich problemach z bratem. Nasze drogi z drugim Pudziankiem trochę się rozjechały.
Jarosław Dymek dzisiaj nie ma już nic wspólnego z zawodowym sportem. Co ciekawe, choć starty w strongmenach dały mu sławę i pieniądze, to dzisiaj każdemu odradza próbowanie swoich sił w tej dyscyplinie.
- Nie chciałbym, żeby ktoś z moich najbliższych zajmował się tym sportem. Niech zajmuje się rekreacją, bo dzisiaj strongman zamienił się w sport ekstremalny. Prosty przykład. Kiedy zaczynaliśmy, walizki w spacerze farmera ważyły po 120 kilogramów. Kiedy kończyłem karierę, ważyły one już po 175 kg. Nie wyobrażam sobie, co będzie się działo za kilka lat z organizmami chłopaków, którzy dzisiaj startują - tłumaczy.
Rzeczywiście, syn byłego siłacza też uprawia sport, ale zupełnie inny. Dawid Dymek jest pływakiem. Na niedawnych mistrzostwach Polski na trzech dystansach pobił swoje rekordy życiowe. Ojciec cieszy się, że jego potomek wybrał inną dyscyplinę. Możliwe zatem, że za kilka lat znowu będzie głośno o Dymku, ale już w innych sporcie.
Opracował CYK