Kontrowersja wokół walki Adamka na Fame MMA. Sędzia tłumaczy jedną sprawę

Zdjęcie okładkowe artykułu: YouTube / Fame MMA / Na zdjęciu: Tomasz Adamek
YouTube / Fame MMA / Na zdjęciu: Tomasz Adamek
zdjęcie autora artykułu

Nie milkną echa walki Tomasza Adamka z Kasjuszem Życińskim na gali Fame 22 na PGE Narodowym w Warszawie. Mateusz Borek poruszył kwestię przerw między rundami. Głos w tej sprawie zabrał w programie na Kanale Sportowym sędzia Piotr Jarosz.

W tym artykule dowiesz się o:

Zapowiadana jako hit walka wieczoru na gali Fame 22 Tomasz Adamek - Kasjusz Życiński miała dosyć jednostronny przebieg. Zaprawiony na pięściarskich ringach "Góral" wypunktował "Don Kasjo". Po czterech rundach zasłużenie pokonał swojego przeciwnika i wygrał swoją drugą potyczkę we freak fightach (więcej tutaj).

Po zakończeniu nie zabrakło kontrowersji. Doszło nawet do słownego starcia pomiędzy Życińskim a Mateuszem Borkiem, który jest menedżerem Adamka (więcej tutaj). Sam dziennikarz powiedział w programie na Kanale Sportowym, że nie wszystkie warunki kontraktu zostały dotrzymane.

- Jestem w dziwnej sytuacji, bo świetnie się rozumiemy z chłopakami z Fame i robimy fajne rzeczy. Nie ma między nami zgrzytów i często patrzymy w tę samą stronę. Natomiast wydaje mi się, że po coś te kontrakty się podpisuje. My chcieliśmy ośmiu rund, druga strona się nie zgodziła. Zgodziliśmy się na 1 rundę bez limitu. Druga strona powiedziała, że maksymalnie cztery rundy. To, co maksymalnie mogliśmy uzyskać, to 60 sekund przerwy. To zostało wpisane w kontrakt - powiedział Borek.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!

Kontrowersją było to, że sędzia odmierzał zawodnikom przerwy 90-sekundowe. Borek interweniował w tej sprawie, ale arbiter pokazał mu rozpiskę, z której wynikało, że Adamek i Życiński powinni mieć między rundami 1,5-minutowe przerwy. Z kolei nadzorujący pracę sędziów Piotr Jarosz był informowany o 60 sekundach przerwy.

Jarosz odniósł się do tej sytuacji w rozmowie z Kanałem Sportowym. - Ja na swojej karcie wydrukowanej w czwartek miałem wyraźnie napisane, że czas przerwy to jest 60 sekund - stwierdził sędzia.

Arbiter przyznał także, że za obsługę czasu nie byli odpowiedzialni sędziowie, którzy tradycyjnie używają różnych sygnał dźwiękowych. Pieczę nad tym miała zewnętrzna firma, która została zatrudniona przez Fame MMA. Według jego opinii doszło do błędu na poziomie komunikacji.

- Oni mieli na kartce 90 sekund. Do czwartku nie dostali żadnej wiadomości korygującej. Widocznie była to standardowa przerwa, która występuje na Fame MMA. Przerwa 90 sekund, bo to są freaki - dodał Jarosz.

Czytaj także: Ostatni ranking WTA przed US Open. Tak wygląda sytuacja w czołówce Które miejsce Huberta Hurkacza? Sprawdź sytuację w rankingu ATP

Źródło artykułu: WP SportoweFakty