Arogancja, buta, hipokryzja, brak szacunku. Wykiwał tysiące Polaków

YouTube / TVP Sport / Na zdjęciu: Krzysztof Włodarczyk
YouTube / TVP Sport / Na zdjęciu: Krzysztof Włodarczyk

Arogancja, buta, hipokryzja, brak szacunku i mental zgorzkniałego emeryta żyjącego hasłem "kiedyś to było". Tak w skrócie można by scharakteryzować Krzysztofa "Diablo" Włodarczyka. Niedawno bokser znów wykiwał Polaków - nie doszło do jego walki.

W tym artykule dowiesz się o:

Krzysztof "Diablo" Włodarczyk po raz kolejny postanowił udać się do tradycyjnych mediów i po raz kolejny zaczął rysować swój obraz jako jedynego sprawiedliwego, który nie dał się pochłonąć internetowemu złu. I zapewnie część kibiców, zgodnie z wolą wielkiego pięściarza, to łyknie. Prawda jest jednak taka, że potrawa serwowana przez "Diablo", jest coraz bardziej ciężkostrawna.

No ale skoro już Włodarczyk postanowił po raz kolejny stworzyć swój świat, to my spróbujemy skonfronontować go z tym rzeczywistym.

Rozstania i powroty

By jednak lepiej zrozumieć, jak szlachetną postacią jest "Diablo", nakreślmy delikatnie jego historię związaną z walkami w klatce.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ forma Justyny Kowalczyk-Tekieli. Nagranie z finiszu robi wrażenie!

Po raz pierwszy "Diablo" na Fame MMA zawalczyć miał na gali z numerem 19, która odbyła się 2 września 2023 roku. Wówczas utytułowany pięściarz miał zmierzyć się w walce wieczoru z Arkadiuszem Tańculą.

- Walka z "Diablo" to moje największe sportowe marzenie - nie ukrywał przed starciem Tańcula, który do swojego rywala podchodził z dużą dozą szacunku ciesząc się samą możliwością sprawdzenia się z tak renomowanym fighterem. Jest to o tyle warte podkreślenia, że tak naprawdę większość freaków do Włodarczyka podchodziła z ogromnym respektem.

Z kronikarskiego obowiązku dodamy, że ostatecznie jednak Tańculi nie udało się spełnić marzenia, bowiem Włodarczyk, na miesiąc przed walką postanowił... z niej zrezygnować. Andrzej Wasielewski, promotor Włodarczyka, mówił o brzydkim zachowaniu Fame'u, który zdecydował się ogłosić walkę jego podopiecznego przed finalizacją kontraktu.

Ostatecznie jednak jak się okazało, obie strony nie rozstały się w na tyle złych relacjach, by nie można było ich odbudować i w ten oto sposób, Włodarczyk został po raz drugi ogłoszony jako zawodnik Fame MMA, tym razem mając zawalczyć na gali z numerem 22, która odbyła się na Stadionie Narodowym w Warszawie. Oprócz Włodarczyka w wydarzeniu tym udział brali także inni utytułowani pięściarze - Kamil Łaszczyk oraz Tomasz Adamek.

Parostatkiem w piękny rejs

Gdyby być złośliwym, można by w tym miejscu Włodarczykowi przypomnieć również wcześniejsze wypowiedzi, w których zarzekał się, że w cyrku zwanym freak fightami go nie zobaczymy.

- Te wszystkie te szalone, te freak fightowe... to są jakby dla mnie ufoludki, które gdzieś tam wybiegają... Brzydko mówiąc - przytrzymało się g*wno okrętu i myśli, że płynie - tak to można powiedzieć brutalnie, ale wielu wydaje się, że tak jest i ma to poklask u też tak zwanej dziwnej młodzieży - mówił w jednym z wywiadów, udzielonym Hubertowi Mściwujewskiemu, Włodarczyk.

Trzeba przyznać, zgrabnie zdołał obrazić w zasadzie wszystkich. Można sobie tylko zadać pytanie, jak scharakteryzowałby człowieka, który kilka miesięcy po takich słowach wsiada na wspomniany okręt.

No ale jak wiadomo, tylko krowa nie zmienia poglądów, a u "Diablo" mogła przecież wystąpić tzw. "mądrość etapu". Nie drążmy zatem przeszłości.

"Diablo" jednak po raz kolejny postanowił zabrać głos. Tym razem był gościem programu "To Zależy" emitowanego na kanale TVP Sport, gdzie ustosunkował się do ostatnich wydarzeń i wyrzucenia go z szeregów federeacji Fame MMA.

- Ja cały czas mówiłem do organizatora: Rafał [Pasternak, prezes Fame, przyp. red.], ja jestem sportowcem, nie jestem idiotą, klaunem, który będzie tam latał i się wyzywał. Jak ktoś chce, to niech to robi, a ja swoje rzeczy będę inaczej prowadził. Z Tomkiem [Adamkiem] wyszło idealnie. Tomek nie musiał robić z siebie klauna, pajaca, tylko był sportowcem i ja też bym tak chciał. Też to w pewnym sensie robiłem - mówił Włodarczyk. Kolejny raz nie przejmując się przy tym faktami.

Trudny rywal

Zacznijmy od początku. Rywalem Włodarczyka na Fame 22 miał być Jarosław "PashaBiceps" Jarząbkowski. Ikona i legenda polskiego Counter-Strike'a. Przede wszystkim jednak prawdopodobnie jeden z najkulturalniejszych, jeżeli nie najbardziej kulturalny, zawodnik, jakiego można oglądać na scenie freaków.

"Pasha" nigdy nie stosował do żadnego z rywali trashtalku, podchodząc do nich z ogromnym szacunkiem i respektem. Jeżeli ktoś nie wierzy - wystarczy przejrzeć urywki dowolnych wywiadów z nim na YouTubie. To zresztą był jego warunek, by w ogóle zgodził się wziąć udział w gali - chciał sportowego rywala, a nie bawić się obrzucanie błotem.

Mimo wszystko biedny "Diablo" musiał robić z siebie w tym starciu klauna. Nie to co Tomek Adamek, którego rywalem był Kasjusz "Don Kasjo" Życiński, który na swoich rywalach nie pozostawia suchej nitki. Nie inaczej było zresztą z Adamkiem, którego wyzywał od najgorszych, wmawiając mu m.in. alkoholizm, a w którego grę momentami dawał się wciągnąć Adamek również odpowiadając w mało parlamentarny sposób.

No ale "Tomek nie musiał robić z siebie klauna, pajaca, tylko był sportowcem i Włodarczyk też by tak chciał". Fakty nie przeszkadzają marzyć.

Tutaj jednak Włodarczykowi należy oddać honor. Faktycznie. Nie  wszyscy byli dla niego równie mili i mieli do niego tyle respektu co "Pasha". A dokładniej była jedna taka osoba - Maciej "Kieras" Bandurski.

- Nie podałem "Diablo" ręki, ponieważ oglądałem jego wywiad u Mateusza Borka, gdzie nieładnie się wypowiadał na temat Patryka ["Bandury", syna "Kierasa", także zawodnika Fame, przyp. red.], a także innych zawodników, którzy walczą we freak fightach - zarzucił "Kieras" punktując brak szacunku "Diablo".

- Jak jesteś taki kozak, to powinieneś się bić o mistrza świata, a jak nie to Szpilka za Tobą czeka - dodał Bandurski, co spotkało się z aplauzem publiki. Wcześniej bowiem Włodarczyk, bez mrugnięcia okiem zapewniał, że "Bandurę" czy "Kasjo" powaliłbym jednym uderzeniem (warto tu też dodać, że obaj wytrzymali pełen dystans walk z Tomaszem Adamkiem).

Jednak oczekiwanie od Krzysztofa Włodarczyka szacunku, to trochę tak, jak oczekiwanie świętego Mikołaja. Szybko się z tego wyrasta.

Sport? To trzeba dać sobie po mordzie

Szalę goryczy w stosunku do "Diablo" przelała sytuacja z drugiej konferencji przed Fame 22. "Diablo" postanowił bowiem zlekceważyć obowiązki medialne, jakie zawodnicy Fame mają zapisane w kontraktach, przesyłając do właścicieli organizacji krótkiego smsa z informacją, że "jest na obozie przygotowawczym i nie zamierza tracić czasu, by jeździć w tę i z powrotem".

Szacunek w stosunku do federacji, kibiców, ale przede wszystkim rywala - godny podziwu.

- Powiedziano mi, że nie mam szacunku do kibiców, bo nie przyszedłem na konferencję. To dlatego, że nie przyszedłem, mam ogromny szacunek do kibiców, bo ja dzięki kibicom jestem, 29 lat, nie bez kozery - tłumaczył w programie "To zależy" Włodarczyk. Ocenę merytoryczną tego uzasadnienia pozostawiamy już czytelnikom.

W dalszej części Włodarczyk daje do zrozumienia, że jego decyzja była też spowodowana tym, co usłyszał na pierwszej konferencji (prawdopodobnie miał na myśli nieprzychylne komentarze z ust Macieja Bandurskiego).

Jednak skoro "Diablo" tak bardzo lubi odmieniać słowo "szacunek" przez wszystkie przypadki, przyjrzyjmy się też kilku jego wypowiedziom.

Gdy w jednym z wywiadów dziennikarz serwisu mma.pl zapytał "Diablo" o "Pashę" i czy w ogóle zna swojego rywala, ten odparł:

- Dla mnie to totalny anonim. Tak jak można powiedzieć za przeproszeniem zobaczyłbym jakiegokolwiek innego faceta na ulicy to tak bym go porównywał - skwitował "Diablo".

I o ile oczywiście, nie trzeba wymagać, by 43-letni Włodarczyk znał się na esporcie i scenie CS'a (choć warto też zaznaczyć, że "Pasha" jest od niego ledwie 7 lat młodszy), to jednak zrównywanie "Pashy" z "jakimkolwiek facetem na ulicy" jest przejawem sporej ignorancji. Zrobienie bowiem minimalnego researchu na temat swojego najbliższego rywala nie powinno bowiem przewyższyć zdolności poznawczych Włodarczyka. No ale idźmy dalej.

- Nie ma czegoś takiego jak esport. Uważam, że to tak jakbyśmy nie wiem... e rzucali kamykami, a ci co rzucają kulą, albo oszczepem to nie są sportowcy, tylko ci co rzucają kamykami [...] Dla mnie to jest trochę taka abstrakcja jeśli chodzi o dzisiejsze czasy tych ludzi tak zwanych pseudo popularnych - kontynuował "Diablo".

I choć może to być trudne do zmierzenia bądź udowodnienia, to stwierdzenie, że "Pasha" cieszy się większą popularnością od "Diablo" i dla zdecydowanie większej ilości osób jest idolem, nie wydaje się  być czymś nierealnym.

"Diablo" nie dawał też za wygraną podczas programu face2face. - Jak zobaczyłem tę młodzież podczas IEM-u w Spodku, no to mówię: przepraszam bardzo, jak ten chłopiec z brzuszkiem może się nazywać sportowcem? - tu przyznajemy, dyskusja na temat tego. czy esport to sport (jakby ktoś jeszcze o to specjalnie walczył), została w tym momencie zamknięta. Poniższe zdjęcie "Pashy" oczywiście niepowiązane.

Przykłady arogancji Włodarczyka można by mnożyć. Wówczas ten i tak przydługi tekst trzeba by jednak rozszerzyć o kilkanaście kolejnych akapitów. Można by  chociażby przypomnieć, jak zarzucał "obs*anie" się rywalowi, bo ten nie chciał się zgodzić na nagłą zmianę formuły walki (oczywiście na taką bardziej sprzyjającą Diablo), czy jego stosunek do niemal każdego sportu, który nie jest boksem

- Jaki curling to jest sport? Jaki golf to jest sport? Przychodzisz i machasz kijem - ironizował Włodarczyk w trakcie wspomnianego face2face.

Przyjemność z dyskusji z "Diablo" jest podobna z przyjemnością czerpaną podczas wizyty u dentysty. No chyba, że pozwalamy mu tkwić we własnej bajce. Tu jednak wracamy do tego, czy nadal chcemy wierzyć w bajkę o świętym Mikołaju. I tę o pełnym szacunku Włodarczyku.

Czytaj także:

Źródło artykułu: WP SportoweFakty