W piątek media obiegła informacja o śmierci Artura Walczaka. Popularny "Waluś" trafił do szpitala po nokaucie w półfinale gali PunchDown 5, która miała miejsce 22 października. Od tamtej pory gnieźnianin pozostawał w śpiączce farmakologicznej. Ostatecznie zmarł 26 listopada (o przyczynie śmierci szerzej można przeczytać TUTAJ).
Tragedia Artura Walczaka rozpoczęła się od walki z Dawidem Zalewskim. "Zaleś" brutalnie znokautował rywala i później po raz kolejny wygrał galę PunchDown.
Obaj jednak darzyli się sympatią i znali się od dawna. Zalewski wielokrotnie wypowiadał się, iż trzyma kciuki za "Walusia". Niestety, w piątek przyszło mu pożegnać rywala.
"Artur "Walus'" Walczak zdecydowanie za szybko!!!! Spoczywaj w pokoju. Jest mi mega przykro, że nie udało się wygrać tobie tej walki, którą w ostatnich dniach toczyłeś w szpitalu. Wierzyłem że będzie dobrze!!!! Niestety tym razem się nie udało. Będę cię wspominać bardzo miło... Byłeś dla mnie w pewnym stopniu autorytetem, że w twoim wieku wypracowałeś taka sylwetkę i pamiętam, jak dziś kiedy jechaliśmy razem do Warszawy i mówiłem że chciał bym w przyszłości wyglądać tak jak ty. Przykro mi. Do zobaczenia po drugiej stronie. Wyrazy współczucia dla rodziny" - napisał Dawid Zalewski.
Artur Walczak pochodził z Gniezna. Sportową karierę rozpoczynał od zawodów strongman - jego największym sukcesem było wicemistrzostwo Polski w parach z 2015 roku. W ostatnim czasie próbował swoich sił w sportach walki, m.in. w organizacji PunchDown.
Zobacz także: Prokuratura zbada śmierć Walczaka
Zobacz także: Świat żegna Artura Walczaka