Z Paryża - Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Kilka lat temu była pani na studiach doktoranckich na Politechnice Krakowskiej. Udało się pani uzyskać tytuł doktora?
Renata Knapik-Miazga, brązowa medalistka igrzysk w Paryżu w szpadzie drużynowej kobiet: Zakończyłam studia doktoranckie, ale nie obroniłam go, ponieważ trzy lata temu bardziej zajęły mnie kwalifikacje na igrzyska do Tokio. Chciałam do tego wrócić, ale podczas przerwy od nauki zdałam sobie sprawę, że to nie ma sensu.
Dlaczego tak pani uważa?
Do pracy na uczelni trzeba być pasjonatem, bo inaczej to wszystko przypomina oszukiwanie się. Bycie doktorem nauk ścisłych nigdy nie było moim marzeniem. Powiedziałabym, że to była bardziej próba odnalezienia czegoś, co pozwalałoby na kontynuowanie treningów szermierczych. To nie było tak, że to była moja życiowa pasja. Gdyby tak było, to na pewno ukończyłabym te studia.
Czyli kariera naukowa jest definitywnie zakończona?
Powiedzmy, że została zawieszona. Nie wykluczam, że wrócę do tego, gdy nie będę miała innego sposobu na utrzymanie się. Rzuciłam to, bo doszłam do wniosku, że chciałabym być w życiu jeszcze w czymś tak dobra, jak właśnie w sporcie. Przy tak intensywnej i czasochłonnej pasji nie da się robić czegoś innego na wysokim poziomie.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Czy w Paryżu jest bezpiecznie? Dziennikarz nie ma wątpliwości
Naprawdę mając takie osiągnięcia w szermierce musi się pani martwić o swoją przyszłość?
To nie tylko mój los, ale wielu przedstawicieli sportów olimpijskich. Niestety w naszym sporcie to powszechne, że treningi trzeba łączyć z inną pracą zawodową. Trzeba tak wybierać branżę, by dało się to połączyć ze sportem na najwyższym poziomie. Często trenujemy dwa razy dziennie.
Czy to znaczy, że miała pani okazję sprawdzić się w roli wykładowcy?
Normalnie przez dwa lata pracowałam jako wykładowca. Nie był to najłatwiejszy czas, bo zdecydowałam się na to właśnie ze względu na stypendium naukowe i możliwość łączenia z treningami szermierczymi.
Jak wyglądało wtedy pani życie?
Zaczynałam każdy dzień od wizyty na siłowni, później były zajęcia ze studentami, zdawałam egzaminy na swoich studiach, a wieczorem szłam na drugi trening.
Czym dokładnie zajmowała się pani w swojej pracy naukowej?
Skończyłam kierunek zarządzanie inżynierią produkcji na Politechnice Krakowskiej. Na doktoracie skupiałam się na metodologii współrzędnościowej oraz badaniach niepewności pomiaru.
Czym zajmuje się pani obecnie?
Jestem studentem drugiego roku AWF-u oraz nauczycielem akademickim na amerykańskiej uczelni State College w Pensylwanii. Odpowiadam tam za trening szermierczy i mam tam nawet swoją grupę treningową, którą prowadzę. Wcześniej przez osiem lat pracowałam jako trener i prowadziłam w Polsce klub szermierczy.
Nie ma pani żalu, że musiała wyjechać z kraju, by znaleźć dobrą pracę?
Dostałam znakomitą ofertę, a za oceanem mam okazję pracować w jednym z lepszych uniwersytetów w USA. Jeśli ktoś kiedyś będzie chciał współpracować ze mną w Polsce, to chętnie rozważę coś takiego.
Domyślam się, że w pani grupie są zawodnicy z całego świata. Ściągnęła pani do siebie już jakieś Polki?
Na razie nie mam żadnej Polki, ale może wkrótce to się zmieni. Będę nad tym pracowała, by przekonać jakąś naszą zawodniczkę do studiów w USA.
W USA trening szermierczy wygląda lepiej?
Tam jest zupełnie inny system rywalizacji, a rywalizujących studentów jest znacznie więcej. Większość z nich nie myśli jednak o karierze międzynarodowej. Wszyscy skupiają się na rywalizacji między uczelniami.
Czy to prawda, że tegoroczne igrzyska są jednocześnie końcem pani sportowej kariery?
Trudno powiedzieć, co będzie dalej. Na pewno muszę teraz porządnie odpocząć. Od stycznia pracuję w USA i muszę zobaczyć, jak to będzie dalej wyglądało. Jak będzie mi się podobało trenowanie innych, to pozostanę przy tym. Jeśli z kolei poczuję brak treningów, to wciąż będę czynną zawodniczką.
Czytaj więcej:
Kolejny horror z udziałem Polek
Koledzy napisali list w obronie Babiarza