Drugi dom znalazła w Czechach. Natalia Partyka polubiła hokej na lodzie i Morawy

PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Natalia Partyka
PAP / Marcin Bielecki / Na zdjęciu: Natalia Partyka

Od 2016 roku Natalia Partyka kolekcjonuje tytuły mistrzyni Czech w barwach SKST Plus Hodonin. Multimedalistka paraolimpijska polubiła kraj do tego stopnia, że rozważała kupno mieszkania, ale na przyjęcie paszportu na pewno się nie zdecyduje.

W tym artykule dowiesz się o:

Redakcja PZTS: Kiedy Czechy stały się pani drugim domem?

Natalia Partyka: Praktycznie od początku występów w Hodoninie, czyli sześć lat temu. Ciepło została przyjęta, szybko się zaaklimatyzowałam. Nigdy nikt nie dał mi odczuć, że jestem z zewnątrz i blokuję miejsce w drużynie jakiejś czeskiej zawodniczce. Przeciwnie, zawsze mówiono, że mam czuć się jak u siebie. Przekonałam się o tym już podczas treningów w tzw. starej sali w ośrodku w Havirovie. Mieściło się tylko 9 stołów i trzeba było rezerwować godzinę treningu. Gospodarz obiektu ani razu nie powiedział, że nie wejdę na trening, bo jestem z zagranicy, a musi mieć miejsce dla "swoich".

Jak dobrze poznała pani Czechy?

W Extralidze gra 13 zespołów, w tym trzy z mojego klubu - są zespoły Hodonin A, B i C, więc pozostaje 10 rywali z innych miast. Odległości nie są zbyt wielkie, najdłuższe podróże trwały po trzy, cztery godziny. Więc szczególnie nie poznałam Czech ani podczas podróży sportowych, ani prywatnych. Spodobało mi się na Morawach Południowych. Hodonin, położony w pobliżu granic z Austrią i Węgrami, to szczególne miejsce. Miejscowi, ale nie tylko, podkreślają, że nigdzie indziej w tym kraju nie jest tak ciepło, tam panuje specyficzny mikroklimat. Ludzie chętnie korzystają z licznych terenów zielonych, ścieżek rowerowych itp.

Hodonin i okolice słyną z wina?

Mnóstwo jest tam małych, domowych winnic, gdzie produkuje się wino. Nie jestem miłośniczką tego trunku, ale zdarzyło się, że jeździłyśmy całą drużyną na specjalne degustacje. Praktycznie co wioska to winnica. Oczywiście na prezent do Polski woziłam czeskie winko, ale nie wiem czy, smakowało obdarowanym. Mam nadzieję, że tak.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldo wybrał się na pielgrzymkę. Co za poświęcenie!

Jak wyglądają pani podróże z rodzinnego Gdańska na południe Czech?

Początkowo jeździłam pociągiem, próbowałam też samolotem, ale - wbrew pozorom - to była najdłuższa godzinowo trasa, gdyż z przesiadkami, np. w Wiedniu. W końcu zdecydowałam się na samotną jazdę samochodem. To 800 kilometrów, wcale nie jest mało, jednak daję radę. Czasem są korki, coś się dzieje na drodze, innym razem wprost "płynę" autostradami. I nie stresuję jak kiedyś, gdy opóźnił się samolot, a bus, którym miałam kontynuować podróż, musiał specjalnie czekać. I tylko dlatego, że zgodzili się pasażerowie.

Jacy są Czesi?

Uważam, że bardzo mili, wyluzowani, częściej się uśmiechający. Tego brakuje mi w wielu Polakach. Przebywanie w takim czeskim otoczeniu sprawia, że i ja się zmieniam, jestem spokojniejsza, radośniejsza, z większym dystansem do bolączek życiowych. Na meczach ligowych w sezonie zasadniczym, ale play-off to święto w Hodoninie, pojawiają się fani z bębnami, grzechotkami, jest wesoło i kolorowo.

Od pierwszej do ostatniej piłki jest taki hałas, że ciężko myśli zebrać. W naszym klubie zebrała się bardzo fajna grupa ludzi, pasjonatów tenisa stołowych, na co dzień grających w niższych ligach. W ogóle na tych najważniejszych meczach, w tym Lidze Mistrzów, jest niepowtarzalna atmosfera. Poza tym w Czechach jest inna kultura picia piwa, nikt się nim nie upija podczas spotkań tenisa stołowego.

Czesi zaproponowali pani obywatelstwo tego kraju?

Nie, nie, ale i tak bym nie skorzystała. I nie chodzi o to, że nie chciałabym tam zamieszkać, bo nawet pojawiła się taka myśl, ale obywatelstwo i paszport nie byłyby mi raczej do niczego potrzebne, Wystarczyłby pewnie stały pobyt. Zastanawiałam się nad kupnem mieszkania, rozważałam m.in. Ostravę, Havirov i Hodonin, sprawdzałam ceny mieszkań i... - tu zaskoczenie - nie jest tanio, porównując do kosztów trójmiejskich. Dlatego na razie zostaję w Gdańsku.

Język czeski pełny pułapek? Prawda czy fałsz?

Dopiero po kilku latach zdecydowałam się na udzielanie wywiadów po czesku, a nie angielsku. Dziennikarze tamtejszej telewizji ucieszyli się, że mogą rozmawiać ze mną w ich języku. Na co dzień staram się przeglądać czeskie portale, czytać informacje, uczyć się nowych słów. Tak więc sporo rozumiem, potrafię mówić, choć nie perfekcyjnie. Zostaję w Hodoninie na kolejne dwa sezony, więc jeszcze się podszkolę. Muszę jednak dodać, że język czeski w Hodoninie jest inny niż w Ostravie. Ludzie mieszkający bliżej Polski trochę rozumieją nasz język, a na Morawach nic a nic. Takie są moje odczucia.

Nie planowała pani powrotu do polskiej Ekstraklasy?

Pojawiły się oferty, bardziej zapytania. Nie chciałam podpisywać kontraktu tylko na rok, zależało mi na dłuższej umowie. Miałam też propozycje gry w innych klubach w Czechach, ale to całkowicie odpada. Nawet wyższa pensja by mnie nie skusiła. Wielkim atutem SKST Plus Hodonin jest poczucie przebywania w dużej rodzinie. Mieszkam w hotelu, jednak bywałam zapraszana do domów rodzinnych koleżanek z zespołu. Bardzo w porządku są trener i prezes klubu.

Sportowe Czechy to głównie piłka nożna i hokej na lodzie?

Muszę przyznać, że właśnie w Czechach, konkretnie w Ostravie, obejrzałam pierwszy raz na żywo mecz hokejowy. Poza tym, jeśli był jakiś szczególny mecz, spotykaliśmy się w hali w Havirovie i wspólnie kibicowaliśmy. Złapałam bakcyla, bo ostatnio byłam na turnieju szkolnym w Gdańsku. Mój siostrzeniec jest w pierwszej klasie szkoły o profilu hokej na lodzie.

Wracając do polskiej ekstraklasy. Po wielu latach zdetronizowany został pani dawny klub Enea Siarkopol Tarnobrzeg. W finale przegrał z KU AZS UE Wrocław.

To z pewnością jest niespodzianka, ale z drugiej strony tarnobrzeżanki postawiły sobie za główny cel zwycięstwo w Lidze Mistrzów. I zadanie wykonały. W ekstraklasie nie grały najsilniejszym składem, jednak nie ma to dziś znaczenia. Wielkie gratulacje dla zawodniczek z Wrocławia, moich koleżanek z reprezentacji. Fajnie, że klub w składzie z Polkami zdobył złoty medal.

Czytaj także:
Wyłoniono zwycięzcę Lotto Superligi. Powrót na szczyt po trzech latach
Bliźniaczki podzieliły się trofeami. Za nimi wspaniały sezon

Źródło artykułu: