"To jakiś żart". Rywalka Świątek nie miała szczęścia

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Iga Świątek
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Iga Świątek

O dużym pechu może mówić Łesia Curenko. Po raz drugi w tym sezonie rozpocznie turniej wielkoszlemowy od starcia z liderką rankingu. W poniedziałek zmierzy się z Igą Świątek.

Ukrainka ma już za sobą trzy mecze na paryskich kortach. Łesia Curenko musiała bowiem przejść przez eliminacje - najpierw bez trudu pokonała Emilianę Arango i Sarę Errani, a w finale po trzysetowym boju uporała się z Yuki Naito.

- Mecz w finale kwalifikacji okazał się najtrudniejszy - powiedziała Curenko w rozmowie z btu.org.ua. - Naito grała bardzo pewnie i było jasne, że ma plan na mecze ze mną - dodała Ukrainka.

Curenko nie miała szczęścia w losowaniu i już w pierwszej rundzie zmierzy się z Igą Świątek. Do podobnej sytuacji doszło podczas Australian Open. Wtedy po kwalifikacjach trafiła na ówczesną liderkę rankingu Ashleigh Barty.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Świątek zajrzała do pucharu, a tam... Musisz obejrzeć to nagranie

- Absolutnie nie jestem zadowolona z drabinki. To jakiś żart, że po kwalifikacjach w pierwszej rundzie dostaję drugi raz z rzędu liderkę, która zresztą pozostaje niepokonana - skomentowała.

- Jeśli chodzi o pozytywne aspekty tej sytuacji, to oczywiście zagram na korcie centralnym. Jestem teraz w całkiem dobrej formie, więc zamierzam walczyć - dodała.

Ukrainka odniosła się także do decyzji światowych władz tenisa. Zawodnicy nie otrzymają za grę w Wimbledonie punktów rankingowych ze względu na brak w turnieju Rosjan i Białorusinów.

- Jestem bardzo zaskoczona stanowiskiem ATP, WTA i ITF. Mówią o dyskryminacji Rosjan i Białorusinów, absolutnie nie myśląc o Ukraińcach i fair play w stosunku do nas - zakończyła.

Łesia Curenko swój mecz z Igą Świątek rozegra w poniedziałek. Będzie to ich pierwsze spotkanie na korcie. Zwyciężczyni tego spotkania zmierzy się z Alison Riske lub Dajaną Jastremską.

Czytaj także:
Ikony sportu wypadną z tenisowych rankingów? Aż trudno w to uwierzyć
Liczy na to, że kiedyś zbliży się do Świątek. Co za słowa mistrzyni Roland Garros