22-letni Argentyńczyk to zawodnik z drugiej setki rankingu, który jednak zdążył już przedstawić się polskim kibicom. W zeszłym roku wygrał challengera w Warszawie. O tym, że jego kariera dalej zmierza we właściwym kierunku, można było przekonać się w ostatnich dniach. Ugo Carabelli po raz pierwszy przeszedł przez wielkoszlemowe eliminacje, a w pierwszej rundzie wygrał pięciosetową batalię z Asłanem Karacewem.
W drugiej rundzie wypadł już znacznie słabiej. Rozstawionemu z numerem dziewiątym Felixowi Augerowi-Aliassime'owi urwał tylko siedem gemów. Albo aż siedem, biorąc pod uwagę, co wydarzyło się pomiędzy oboma pojedynkami.
- Nie wiem, jak zemdlałam, nie pamiętam. Znalazł mnie mój trener. Leżałem na podłodze, z pokiereszowanym ramieniem i krwią na twarzy. Musiałam zemdleć, uderzyć ramieniem o ścianę i upaść twarzą na podłogę. We wtorek mogłem trenować tylko przez godzinę, ponieważ bolała mnie głowa - opowiadał Ugo Carabelli na konferencji prasowej po meczu drugiej rundy.
ZOBACZ WIDEO Pudzianowski zmierzy się z kolejną legendą KSW?! "Nie boi się"
Jak przyznał, w trakcie spotkania z Augerem-Aliassime'em było już nieco lepiej, ale wciąż walczył z zawrotami głowy. Przed spotkaniem wziął leki i dał sobie szansę na kolejne zwycięstwo. Faworyt nie dał mu jednak większych szans.
To nie pierwszy raz, gdy Ugo Carabelli zemdlał. Wcześniej zdarzyło mu się to z powodu odwodnienia. Tym razem lekarz zasugerował mu, że przyczyną mógł być wyjątkowo wysoki poziom stresu. Argentyńczyk wróci do ojczyzny i przejdzie szczegółowe badania.
Zobacz też:
300. wielkoszlemowe zwycięstwo Rafy Nadala
Przypadek COVID-19 w Roland Garros