Wymowne są też kursy bukmacherskie, które pojawiały się na żywo w trakcie meczu. Kiedy Polka przegrywała w gemach pierwsze seta 2:4 kurs na Polkę wynosił 1.10. A więc nie tylko pierwsza zawodniczka rankingu WTA zachowywała spokój. Tego meczu nie mogła przegrać i od samego początku to było jasne. Kiedy Iga przegrała drugi set, kurs... spadł do 1.08. Nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, aby bukmacher zaryzykował pieniądze i mocno obniżył kurs na Niderlandkę.
Kolejne błędy z początku meczu oczywiście budziły irytację Polki, nie mogło być inaczej, ale kiedy w pewnym momencie wysłała piłkę daleko za końcową linię, zamiast przekleństw czy wyrazów rozgoryczenia, dostaliśmy długi uśmiech. To kolejny dowód na efekty odbudowy siły psychicznej Igi. Jest najlepszą tenisistką świata, najlepszą w historii polskiego tenisa, i kilka nieudanych piłek, nawet ze 138. tenisistką rankingu, nie jest w stanie tego zmienić. Taka świadomość musi w Idze dominować - nie tylko poza kortem, ale przede wszystkim w meczach najważniejszych turniejów.
Polki nie wytrącił z równowagi także upadek w pierwszym secie, który był efektem niekontrolowanego poślizgu na wymęczonej wimbledońskiej trawie. Naturalne - takie rzeczy się dzieją i tyle. Merytoryka wygrywa nad nerwami, a umiejętności nad trudnymi momentami w meczu. Bo takich będzie jeszcze wiele.
ZOBACZ WIDEO: #dziejewsporcie: tak wyglądają wakacje reprezentanta Polski
Podobnie było, kiedy niespodziewanie Iga przegrała pierwszy set w starciu z outsiderką. Polka zagrała słabsze spotkanie, często dokonywała kiepskich wyborów kierując piłkę, nie poruszała się po korcie tak, jak nas do tego przyzwyczaiła. Ale takie mecze muszą przychodzić i będą się zdarzać. Szczególnie na nawierzchni trawiastej, za którą Iga nie przepada. Klasę zawodniczki poznaje się jednak głównie po tym, jakim wynikiem kończy się spotkanie. A finałem czwartkowego meczu była informacja o 37. triumfie z rzędu.
Obecnie nie tylko swoją postawą poza kortem, ale także zachowaniem podczas meczów, Polka zjednuje kibiców na całym świecie. Przed jednym z serwisów z trybun nagle można było usłyszeć głośne "Kocham cię, Iga!" jakiegoś zdeterminowanego kibica. I dobrze. Nie sądzę, żeby nasza reprezentantka była szczególna tym wyznaniem zdziwiona. A to zawsze miłe. Kolejna szansa na gorące wyrazy miłości z trybun już w sobotę.
Kolejny znakomity występ Polki. To jej życiowy sukces w Wielkim Szlemie! >>
Potrzebna była pomoc lekarza. Kłopoty Polki na Wimbledonie >>