Iga Świątek zabrała głos po sensacyjnej porażce

PAP/EPA / KIERAN GALVIN / Na zdjęciu: Iga Świątek
PAP/EPA / KIERAN GALVIN / Na zdjęciu: Iga Świątek

Wspaniała seria Igi Świątek dobiegła końca. Po porażce z Alize Cornet w 3. rundzie Wimbledonu Polka była nieco przybita. - Nie mogłam wykorzystać swojego największego atutu - żaliła się w rozmowie z Polsatem Sport.

W tym artykule dowiesz się o:

Świątek przyleciała do Londynu z bagażem 35 zwycięstw z rzędu. W Londynie wygrała dwa pierwsze mecze z dużo niżej notowanymi rywalkami, lecz w trzeciej rundzie uległa 4:6, 2:6 Alize Cornet.

Francuska tenisistka to jedna z najbardziej doświadczonych tenisistek w tourze, która nie raz i nie dwa pokrzyżowała szyki faworytce. Świątek jest już dziewiątą mistrzynią wielkoszlemową, którą pokonała w jednej z czterech największych imprez. W starciach z liderkami rankingu WTA ma bilans 4-3.

- Mogłabym grać lepiej, gdybym z mączki przechodziła na inną nawierzchnię. Przejście na trawę jest wymagające, szczególnie dla osoby, która nie za bardzo rozumie, jak na niej grać. Nie ukrywałam tego, że na trawie jest mi ciężko - powiedziała Świątek w rozmowie z Polsatem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się wydarzyło? Szalone sceny po meczu Polaków!

Trudność była tym większa, że przed Wimbledonem Świątek nie rozegrała ani jednego spotkania na kortach trawiastych. Po wygraniu Roland Garros zrobiła sobie dłuższą przerwę i jedynie trenowała na trawie.

Porażka z Cornet na pewno zostanie na długo zapamiętana ze względu na przerwanie rekordowej (w XXI wieku) serii zwycięstw. Pierwszy set od początku do końca był wyrównany, natomiast w drugim Polka prowadziła 2-0 i 40-15. Wówczas doszło do sensacyjnego zwrotu akcji. Do końca meczu Świątek nie wygrała ani jednego gema.

- Moje piłki są zazwyczaj szybsze od piłek przeciwniczek. Tym razem tak nie było, bo musiałam zejść z szybkości, aby trafiać w kort. W pewnym sensie nie mogłam wykorzystać swojego największego atutu - analizowała Polka w rozmowie z Polsatem.

Kompletnie nieudaną końcówkę spotkania wytłumaczyła natomiast tym, że nie wiedziała z jakiego rozwiązania skorzystać w danym momencie. Na korcie była bezradna, a w trakcie pomeczowej konferencji prasowej przybita. Taką obserwacją podzielił się obecny na miejscu Adam Romer z magazynu "Tenisklub".

Naszą reprezentantkę czeka teraz dłuższa przerwa. Do rywalizacji wróci pod koniec lipca. 25 lipca rusza turniej WTA 250 w Warszawie, w którym Świątek zostanie rozstawiona z numerem "1".

Zobacz też:
Kibice w szoku po meczu Świątek

Źródło artykułu: