W wielkim finale Wimbledonu doszło do starcia jednego z faworytów, który wygrywał ten turniej sześciokrotnie, z absolutnym debiutantem. Novak Djoković, który wygrał rok temu, stanął przed szansą na 21. wielkoszlemowy tytuł. Ale miał trudnego rywala Nicka Kyrgiosa. Australijczyk jeszcze nigdy w grze pojedynczej w wielkim szlemie nie zaszedł tak daleko.
W przeszłości pokonał Serba dwukrotnie. I w dodatku zyskał dodatkowe dwa dni na regenerację i przygotowania do najważniejszego meczu. Nie musiał rozgrywać półfinału, bo jego rywal Rafael Nadal, wycofał się ze względu na kontuzję mięśni brzucha. Serb w tym czasie do końca musiał walczyć o miejsce w finale.
Już pierwsze akcje zwiastowały wysoki poziom widowiska. Nick Kyrgios nie bał się wdawać w dłuższe wymiany. W piątym gemie udało mu się przełamać faworyta. Najpierw popisał się udanym zagraniem przy siatce, chwilę potem Serb popełnił podwójny błąd serwisowy i to debiutant wyszedł na prowadzenie 3:2. Kontynuował swoją dobrą grę i stanął przed szansą na wygranie seta. W tym momencie w poczynania Australijczyka wdarło się trochę nerwowości i zrobiło się po 40. Ale wyratował się swoją najgroźniejszą bronią, czyli serwisem i objął prowadzenie w meczu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejewsporcie: tak wyglądają wakacje reprezentanta Polski
W drugiej partii Serb już lepiej radził sobie z serwisem rywala. W czwartym gemie przełamał Australijczyka, nie pozwalając mu przy własnym podaniu na wygranie punktu. Było wyraźnie widać, że obrońca tytułu wrzucił wyższy bieg. To nie oznaczało oczywiście końca emocji. Przy stanie 5:3 Novak Djoković serwował, by zamknąć seta. Jednak nie uniknął błędów i zrobiło się 0:40. Australijczyk nie wykorzystał tej szansy, by przełamać rywala. Były lider rankingu ATP wyrównał stan meczu.
W trzeciej odsłonie spotkania już w pierwszym gemie Novak Djoković miał szansę na przełamanie. Ale Australijczyk się wybronił, a tę część meczu zakończył asem. Potem wydawało się, że seta rozstrzygnie tie-break, bo panowie z większym lub mniejszym trudem wygrywali swoje podanie. Tak mogło być w dziewiątym gemie, kiedy Nick Kyrgios posłał asa numer numer 21 i 22, a potem Serb popełnił niewymuszony błąd. I wtedy stała się niesamowita rzecz.
Faworyt posłał wygrywający forhend, a rywal przegrał pięć kolejnych punktów. Sześciokrotny triumfator potrafił w decydujących momentach utrzymać maksymalną koncentrację i nawet zachowanie rywala nie wyprowadzało go z równowagi. Bo debiutanta rozpraszało niemal wszystko i dał się porwać emocjom. Efekt mógł być jeden: porażka w kolejnej partii.
W czwartym secie długo żaden z zawodników nie miał break pointów. Każdy wygrywał pewnie swoje gemy serwisowe. Australijczyk zapomniał już o wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu minut i grał z faworytem jak równy z równym. Po raz pierwszy w tym spotkaniu o wyniku partii musiał więc decydować tie-break. A ten zaczął się od minibreaka po tym jak Nick Kyrgios popełnił podwójny błąd serwisowy. Potem posypały się kolejne punkty dla Serba przy zagrywce rywala. Mecz zakończył błąd Australijczyka.
Dla Novaka Djokovicia to 21. tytuł w wielkim szlemie i do dogonienia Rafaela Nadala brakuje mu tylko jednego.
The Championships, Wimbledon (Wielka Brytania)
Wielki Szlem, kort trawiasty, pula nagród 40,3 mln funtów
niedziela, 10 lipca
finał gry pojedynczej mężczyzn:
Novak Djoković (Serbia, 1) - Nick Kyrgios (Australia) 4:6, 6:3, 6:4, 7:6(3)
Program i wyniki Wimbledonu mężczyzn
Czytaj także:
-> Mistrzowie i finaliści wielkoszlemowi zagrają w szwedzkim kurorcie. Będzie też polski akcent
-> Boniek skomentował triumf Rybakiny. Mocna reakcja Bortniczuka