Dawid Góra: Jedynka rankingu też się czegoś uczy [OPINIA]

Fatalny pierwszy set i początek drugiego, rewelacyjna ostatnia odsłona. Tak w skrócie wyglądała walka Igi Świątek o ćwierćfinał US Open z Niemką Jule Niemeier. I dobrze, Polka ma kolejny materiał do nauki. W tym panowania nad nerwami.

Dawid Góra
Dawid Góra
Iga Świątek WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Iga Świątek
Iga wielokrotnie udowadniała, że potrafi odwrócić losy meczu. Ale nie pamiętam spotkania, kiedy z aż takim zacięciem byłaby skazywana na porażkę już po pierwszym secie. To prawda, grała słabo, bez automatyzmu, nie funkcjonował forhend, były złe decyzje i ogromne nerwy. Ale Polka ostatecznie zwyciężyła 2:1 - ostatni set nawet 6:0. Liczy się wynik i to, że pokonała rywalkę przewagą fizyczną, przygotowaniem motorycznym. I umiejętnością wejścia w spotkanie, kiedy wielu spisywało je już na straty.

Iga na jakiś czas straciła automatyzm z pierwszej części sezonu. Ale po 37 zwycięstwach z rzędu to normalne. Nie da się być na topie dyspozycji w nieskończoność. Do tego dochodzi zmęczenie. Nie tylko ciągłymi startami, ale też presją.

Jedyne czego znów mi brakowało w postawie Igi, to umiejętności panowania nad nerwami. Mimo wieku zaledwie 21 lat od jedynki rankingu WTA można byłoby wymagać większej stabilności emocjonalnej. Ale z drugiej strony łatwo mówić o stabilności, kiedy spotkanie ogląda się na kanapie przed ekranem komputera czy telewizora. Tenisistka podczas spotkania jest pozostawiona sama sobie. Poza wymianą krótkich haseł, nie ma możliwości konsultacji ze sztabem, uzyskania pomocy z zewnątrz. Jest tylko ona i tylko ona ma wygrać mecz, który śledzą miliony kibiców na całym świecie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!

A emocje były olbrzymie. Sam Tomasz Wiktorowski skomentował grę niewybrednymi słowami: "Spóźniona, kur..., do każdego uderzenia". Stwierdzenie nie uciekło uwadze komentatorów Eurosportu. "Panie Tomku, spokojnie..." - powiedział jeden. Potem drugi dodał: "Przepraszamy za usterki". I znów: "Ale ma rację. Weszła w grę w takie tempo i nie zauważyła rotacji. Szła cały czas w tym samym tempie. Trochę się nie dziwię, że pan Tomek poszedł ostro".

Zresztą Iga nie pozostawała dłużna. Komentowała uwagi sztabu, aż pokazała w kierunku trenera ironiczną "okejkę". To tylko dowód na to, z jakimi nerwami musi mierzyć się zawodnik podczas spotkania. Ani uwaga trenera, ani zachowanie Igi (choć trudno je pochwalać) nie powinno dziwić. I na pewno nie świadczy o napiętej sytuacji między tenisistką a jej sztabem. Raczej o okolicznościach meczu tenisowego, które szczególnie podczas Wielkiego Szlema są trudne do zniesienia w spokoju.

Jedynka rankingu też się uczy i wyciąga wnioski. A każde kolejne zwycięstwo, nawet tak utytułowanej zawodniczki, jak Polka, dodaje wiary we własne możliwości. Aby na nowo wejść w automatyzm swojego najlepszego tenisa, trzeba wygrać kilka meczów z rzędu, poczuć radość z gry. Nie ma przycisku, którym włączałoby się i wyłączało reakcje organizmu.

To zwycięstwo może być na wagę złota. Właśnie takie. I właśnie w tym momencie sezonu.

"Opuściła kort". Niemcy piszą o zachowaniu Świątek >>
Kiedy i z kim następny mecz Igi Świątek? >>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×