Przed Australian Open wszystkie oczy były zwrócone w kierunku Igi Świątek i Huberta Hurkacza. To najwyżej sklasyfikowani polscy tenisiści, stąd właśnie w nich pokładane nadzieję na jak najlepszy wynik w Melbourne. W końcu liderka światowego rankingu sezon temu dotarła tutaj do półfinału. Tymczasem jednak w drugim tygodniu rywalizacji wyżej wspomnianej dwójki już nie oglądaliśmy, a pałeczkę po nich przejęli Magda Linette i Jan Zieliński.
Polka niespodziewanie wyeliminowała cztery wyżej notowane tenisistki i dotarła do półfinału wielkiego szlema po raz pierwszy w karierze. W nim jednak musiała uznać wyższość Aryny Sabalenki. Natomiast rywalami Zielińskiego i jego partnera Hugo Nysa w walce o finał byli Francuzi, Jeremy Chardy i Fabrice Martin. W tym spotkaniu rozegrano trzy sety, po godzinie i 50 minutach polsko-monakijski duet zwyciężył 6:3, 5:7, 6:2. Wcześniej udało im się wyeliminować m.in. rozstawionych z "dwójką" Brytyjczyków, Rajeeva Rama i Joe Salisbury'ego.
Fibak pierwszy na kartach historii
Zieliński to kolejny Polak, który stanie przed szansą na końcowy triumf w deblowym turnieju wielkoszlemowym. Naszą historię w tych imprezach otwiera nie kto inny jak Wojciech Fibak. To właśnie on w latach XX stanowił o sile męskiego polskiego tenisa. W 1977 roku podczas Roland Garros wraz z Czechem Janem Kodesem dotarł do finału. Ich rywalami byli Amerykanin Brian Gottfried oraz Meksykanin Raul Ramirez.
ZOBACZ WIDEO: Mróz, wichura, a on wspinał się w takim stroju. Hit sieci!
Pierwszy set tego pojedynku był bardzo zacięty i zakończył się tiebreakiem. Ten był jednak jednostronny, bo polsko-czeska para zdobyła w nim tylko jeden punkt. Jednak duet ten odgryzł się w II partii. To jednak był niestety ostatni zryw Fibaka i Kodesa, którzy w dwóch kolejnych odsłonach tego pojedynku przegrali 3:6, 4:6 i ostatecznie wyjechali z Paryża bez tytułu.
Jednak już rok później Fibak miał drugą okazję na to, aby zostać mistrzem wielkoszlemowym. Tym razem dotarł do finału Australian Open wraz z Kimem Warwickiem. Po przeciwnej stronie siatki stanęli grający przed własną publicznością Paul Kronk i Chris Letcher. Polsko-australijski duet nie pozostawił rywalom złudzeń i mimo trudnego pojedynku zamknął to spotkanie w dwóch setach (7:6, 7:5). Tym samym Fibak został pierwszym w erze zawodowego tenisa polskim mistrzem imprezy wielkoszlemowej.
32 lata oczekiwania na finał
Na kolejny deblowy finał wielkoszlemowy z udziałem Polaka trzeba było czekać aż 32 lata! W 2011 roku po raz pierwszy w historii awansował do niego duet, składający się z dwóch naszych tenisistów. Mowa oczywiście o Mariuszu Fyrstenbergu i Marcinie Matkowskim. Ich przeciwnikami byli Austriak Jürgen Melzer i Niemiec Philipp Petzschner.
W finale nasi reprezentanci nie nawiązali do znakomitej postawy z poprzednich rund, mieli problemy z serwisem oraz skuteczną grą przy siatce. Przegrali 2:6, 2:6, ale cieniem na wyniku położył się incydent z udziałem Petzschnera, który w drugim secie przy stanie 2:2 i 30-30 nie przyznał się, że zamiast rakietą, odbił piłkę nogą. Polacy byli wściekli na Niemca.
- Petzschner zaprzeczył, że piłka odbiła się od jego nogi. Brakuje mi słów. W szatni mieliśmy koło siebie szafki, więc po meczu rozmawialiśmy z nim. On, jak gdyby nigdy nic, stwierdził, że nie ponosi odpowiedzialności za niedopatrzenie sędziego. Naprawdę trudno coś takiego komentować. Widać nie każdy wie, co to honor - stwierdził wówczas Matkowski w wywiadzie pomeczowym.
Rekordzista deblowych finałów
Podczas Australian Open 2014 Łukasz Kubot miał grać z Jeremym Chardym. Ostatecznie jednak Polak zdecydował się przyjąć ofertę wspólnej gry od Roberta Lindstedta. Duet ten grał na znakomitym poziomie, wobec czego dotarł do finału. W nim polsko-szwedzka para nie pozostawiła złudzeń rywalom. Ci pokonali 6:3, 6:3 Amerykanina Erica Butoraca i Ravena Klaasena z RPA. Tym samym Kubot po raz pierwszy w karierze wygrał turniej wielkoszlemowy.
- Chyba zagrałem najlepszy mecz deblowy w całym moim życiu. Nie popełniałem zbyt wielu błędów, nie myliłem się zbyt często przy returnie - mówił nasz tenisista chwilę po tym, jak został drugim w dziejach polskim mistrzem wielkoszlemowym i zachwycił publiczność na Rod Laver Arena, tańcząc kankana.
To jednak nie był ostatni raz, kiedy to Kubot walczył w finale wielkoszlemowego turnieju. Na powtórkę przyszło nam czekać do 2017. Partnerem Polaka na Wimbledon był Marcelo Melo. To nie była droga do finału usłana różami, ponieważ aż trzy z pięciu spotkań rozstrzygnięto po dramatycznych pięciosetowych bojach. Mimo to duet ten miał okazję powalczyć o pierwszy wspólny triumf. Finałowy pojedynek trwał aż cztery godziny i 40 minut. Wystarczy powiedzieć, że musiał on zostać przerwany, aby zasunąć dach. Wszystko z powodu zapadającego zmierzchu. Stąd też spotkanie to zostało dokończone przy jupiterach. Ostatecznie pokonali oni Austriaka Olivera Maracha i Chorwata Mate Pavicia 5:7, 7:5, 7:6(2), 3:6, 13:11. Warto zobaczyć, jak ogromna była radość zwycięzców po tym horrorze.
Ale to nie było ostatnie słowo Kubota i Melo. Duet ten kontynuował współpracę i rok później miał okazję wywalczyć drugi tytuł z rzędu podczas US Open. Rywalami polsko-brazylijskiego duetu byli grający przed własną publicznością Mike Bryan i Jack Sock. Finałowa rywalizacja była niestety jednostronna.
Amerykanie zwyciężyli 6:3, 6:1, którzy w 2018 roku okazali się także najlepsi w Wimbledonie. Nasz tenisista jednak nie zapisał się w historii jako pierwszy polski triumfator US Open oraz pierwszy reprezentant naszego kraju z trzema tytułami wielkoszlemowymi. Rywalom wystarczyła godzina i 14 minut, aby cieszyć się z końcowego triumfu.
Piąty Polak w finale
Tym samym Zieliński to piąty Polak, który stanie przed szansą na wywalczenie wielkoszlemowego tytułu. Dotychczas nasi tenisiści dokonywali tego w duecie z zagranicznymi partnerami, a takiego w swoich szeregach posiada nasz tenisista, który rywalizuje wspólnie z Monakijczykiem, Nysem.
Dotychczas nasi tenisiści w finałach mieli zmienne szczęście. Trzykrotnie udało im się zwyciężyć, w tym dwa razy dokonał tego Kubot, a również trzy finałowe pojedynki polscy zawodnicy przegrali. W dodatku warto odnotować, że ani razu tytułu wielkoszlemowego nie zdobył duet Polaków i to się obecnie nie zmieni.
Jak dotąd największym osiągnięciem Zielińskiego na turniejach wielkoszlemowych był zeszłoroczny ćwierćfinał US Open, osiągnięty wspólnie z Nysem. Duet ten kontynuuje współpracę i już w pierwszym wielkim szlemie przebił bardzo dobry występ w Nowym Jorku.
A ich rywalami w finałowym pojedynku będą Rinky Hijikata i Jason Kubler, czyli praktycznie anonimowy duet. Tenisiści grający przed własną publicznością rozgrywają swój pierwszy turniej w karierze, a staną przed szansą na wielkie osiągnięcie. Po drodze para ta nie była faworytem w żadnym spotkaniu, a tymczasem odprawiła m.in. Wesleya Koolhofa i Neala Skupskiego czy Marcela Granollersa oraz Horacio Zeballosa.
Bukmacherzy w roli faworyta upatrują polsko-monakijski duet, ale po pięciu niespodziewanych zwycięstwach Hijikaty i Kublera podchodzą do tego ze sporym dystansem. Pierwszy z nich, 21-latek z Sydney dotychczas najwyżej w deblowym rankingu plasował się na 254 miejscu. Jego największym osiągnięciem na wielkich szlemach w grze podwójnej była druga runda w Australian Open rok temu. Nieco lepiej wygląda to w przypadku drugiego z wymienionych, 29-latek z Brisbane najwyżej sklasyfikowany był na 152 miejscu i również ubiegłoroczny występ był dla niego najlepszym, bowiem dotarł tam do trzeciej fazy turnieju.
Pojedynek finałowy, w którym Zieliński i Nys zmierzą się z Hijikatą oraz Kublerem zaplanowano na sobotę, 28 stycznia. Ten odbędzie się jako drugi w kolejności od godz. 9:30 czasu polskiego na Rod Laver Arena. Panowie będą musieli najpierw poczekać na rozstrzygnięcie finału singla kobiet, w którym zmierzą się Jelena Rybakina i Aryna Sabalenka. Oba duety wyjdą zatem na kort centralny około godz. 11:30 czasu polskiego, zaraz po ceremonii dekoracji pań.
Przeczytaj także:
Wielki uśmiech, a zaraz to. Tak zachowała się Sabalenka po meczu [WIDEO]